poniedziałek, 11 marca 2019

Prezeska Fundacji TransFuzji ostro o mediach, politykach opozycji, Kaczyńskim którzy atakują Warszawską Kartę LGBT+


Prezeska Fundacji TransFuzji, Edyta Baker ostrym tonie napisała co wyrabia i ataki na Warszawską Kartę LGBT+, także o politykach opozycji którzy atakują Kartę oraz mediach zapraszają do siebie homofobów.

"Za sprawą Prezesa Tysiąclecia tzw. deklaracja LGBT+, podpisana przed niespełna miesiącem przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, stała się sprawą polityczną. Od wczoraj wypowiadają się na ten temat wszystkie stworzenia politykierskie od lewa do prawa plus dziennikarze, publicyści oraz osoby przypadkowe. Media huczą.

Nie dziwią mnie treści, które dnia wczorajszego wydalił był z siebie Ukochany Przywódca, gdyż niczego innego się po nim nie spodziewałam. Nie dziwią mnie treści wydalane od wczoraj w powyższym temacie przez członków fanklubu Ukochanego Przywódcy, bo niczego innego się po tych ludziach nie spodziewałam. Czego można spodziewać się po osobach dotkniętych mentalnymi krostami?

Dziwią mnie natomiast treści wydalane od wczoraj przez tych wszystkich, którzy wydają się być w opozycji do Sumienia Polskości. Przez tych wszystkich, co to niby obywatelskie są i nowoczesne, ludowe, lewicowe, demokratyczne i co tam jeszcze. Oraz przez przystawki. A także - dziennikarzy wolnych i rzetelnych, którym nie jest wszystko jedno. I te treści wywołują niesamowity wkurw. Mój wkurw.

Przede wszystkim chcę podkreślić, że jestem pełna podziwu dla prezydenta Trzaskowskiego. Nie tylko dlatego, że deklarację podpisał - muszę przyznać, że nie wierzyłam, że to zrobi. Także dlatego, że nie chowa głowy w piasek wobec krytykantów i otwarcie broni słuszności swojego kroku.

Rozpatrywanie przez tych wszystkich ludzi podpisania deklaracji jako prezentu politycznego dla fanklubu Słońca Narodu to jakieś koszmarne niezrozumienie istoty tego, o czym mówią. Gadanie o deklaracji jako rozgrywce PO przeciw Biedroniowi znamionuje jedynie to, jak dalece ci ludzie zatracili się w przeliczaniu ludzkich żyć i praw obywatelskich na polityczne kunktatorstwo i procenciki w sondażach.

Czy naprawdę w ich mózgach nie może zaświtać najprostsze z możliwych wyjaśnień: Rafał Trzaskowski podpisał deklarację dlatego, że uznaje sprawę wyrównania praw i szans społeczności LGBT za społecznie ważne zadanie? Nie to, żebym byłą idealistką, ale mam nieodparte wrażenie - i mówię to jako uczestniczka spotkania z prezydentem Trzaskowskim zarówno jeszcze w ubiegłym roku przed podpisaniem deklaracji, jak i samego aktu podpisania przed niespełna miesiącem - że tak właśnie było. Dlaczego ludzie ci nie chcą przyjąć do wiadomości, że skoro państwo nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, to chce to zrobić samorząd? Tak po prostu. Bo uznaje, że prawa społeczności LGBT są tak samo ważne, jak wiele innych spraw.

Na mój gust, to z tych wszystkich ust powinniśmy słyszeć bezwarunkową obronę decyzji prezydenta Trzaskowskiego jako działania wpisującego się w obronę praw jednej z najbardziej wykluczanych w naszym państwie grup społecznych. A tymczasem słyszymy bredzenie "o prezentach dla PiS" i "rozgrywce z Biedroniem". Jeśli ci wszyscy ludzie wyrażają się w ten sposób, to rzeczywiście deklaracja ta stanie się "prezentem dla PiS" i "rozgrywką z Biedroniem". Jeśli nie chcecie, by tak było, to do kurwy nędzy, brońcie jej, brońcie racji Trzaskowskiego, a przestańcie bredzić! Podobno nie jest wam wszystko jedno! Podobno wolność, równość, solidarność...

Kiedy słyszę o tym, jak TVN zaprasza do programu poświęconego deklaracji przedstawiciela organizacji LGBT i proponuje mu dyskusję na antenie z jakimś aktywistą spod znaku Ordo Iuris, rodzi się we mnie wkurw. Droga telewizjo TVN! Deklaracja LGBT podpisana przez prezydenta Trzaskowskiego, w ogóle prawa osób LGBT to nie jest sprawa wymiany poglądów. Tu nie ma symetrii: jedna strona i druga strona. Kiedy wreszcie zrozumiesz, że obiektywne dziennikarstwo nie polega na przeciwstawianiu racjom wykluczanej i wiecznie prześladowanej grupy społecznej racji tych, którzy wykluczają i prześladują?

Kiedy słyszę Dominikę Wielowieyską (zarabiającą na życie jako osoba publikująca swe światłe myśli w "Wyborze" i przystawkach) nadającą w TVN24 obskurancki i asekurancki tekst w stylu: "ja to nie jestem przeciwna tej deklaracji, ale trzeba zapytać rodziców, czy chcą, żeby ich dzieci były seksualizowane w szkołach zgodnie z wytycznymi WHO, a jeśli tak, to jakimi treściami", to rodzi się we mnie wkurw.

Że Wielki Kurdupel i jego koledzy nie rozumieją, co mówią, to mnie nie dziwi. Ale żeby poważni - wydawałoby się - ludzie nie mogli zrozumieć, że prawo rodziców do wychowania zgodnie ze swoimi przekonaniami nie jest bezwarunkowe? Jeśli już powołujecie się na ten artykuł konstytucji, to powołujcie się na cały, a nie tylko jego pierwsze zdanie. Bo drugie zdanie mówi: "Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania". A więc nie jest to takie prawo bezwarunkowe. Pomijając już fakt, że mówimy o wychowaniu, a nie o nauczaniu. To taka subtelna różnica. No więc zrozumcie, że jeśli rodzic chce wychować dziecko na bladego skurwysyna, to od tego jest państwowa szkoła, by nauczyć to dziecko, że nie warto w życiu być bladym skurwysynem. To mniej więcej tak powinno działać. No a już tak poza wszystkim, to zamiast asekurować się tekstem "karta jest OK, ale zapytajmy rodziców", może w końcu ktoś zająknąłby się choć raz: "zapytajmy dzieci". Bo jeśli na przykład dzieci chcą być seksualizowane w szkołach, to wara od tego rodzicom, bo dzieciom prawo do tego gwarantuje konstytucja.

Jestem wkurwiona tym, że warszawską deklarację LGBT sprowadza się do "seksualizowania dzieci". Ta deklaracja jest nie o tym. Mierzi mnie, gdy niejaki Hall Aleksander bredzi w telewizorze (TVN24) o konsensusie w sprawie podobnego dokumentu stworzonego w Gdańsku jeszcze za prezydentury Pawła Adamowicza. W sprawach praw człowieka, w sprawach równości i poszanowania każdego człowieka bez względu na jego orientację seksualną i tożsamość płciową (oraz inne cechy) nie ma konsensusu, nie ma przekonań rodziców, nie ma poglądów. Koniec. Kropka. I o tym między innymi jest ta deklaracja."