Pamiętam taką scenę. Koniec lat 80. Kolonia Staszica na warszawskiej Ochocie, piękne mieszkanie na parterze willi z ogrodem. Jestem lub niedługo będę pełnoletnia, ale nigdy wcześniej nie widziałam, że można tak mieszkać – znałam dotąd tylko bloki, w których od urodzenia płynęło moje życie, i stare kamienice na Szmulkach, w których mieszkało parę moich szkolnych koleżanek, czasem z bardzo dysfunkcyjnych rodzin, jak M., której ojciec alkoholik pewnego razu spalił zeszyty, a wychowawczyni prosiła, żebyśmy przynosili jej kanapki. Więc – oszołomienie.
Nie tylko chciałyśmy – chcieliśmy – zmieniać świat, ale też wierzyliśmy, że jest to możliwe – dość naiwnie, przyznaję, uważaliśmy, że sprawiedliwość i mądrość muszą zwyciężyć. Spontanicznie powstawały artykuły, książki, pisma i organizacje, które stawiały sobie za cel równouprawnienie kobiet i mniejszości seksualnych: polityczne, społeczne i kulturowe. Narastał ferment intelektualny, zaczynała się oddolna rewindykacja zagłuszonych tradycji i tożsamości oraz praca u podstaw, głównie na rzecz edukacji, w tym zwłaszcza przeciwdziałania przemocy i dyskryminacji – wszystko to przy pomocy instytucji społeczeństwa obywatelskiego, niemal zupełnie poza strukturami państwa. Państwo tymczasem – ta osławiona III RP, która rzekomo „chodziła na pasku” feministek i gejów i nic, tylko knuła, jak przeprowadzić rewolucję obyczajową – podpisało konkordat z Watykanem, trwale i nad wyraz komfortowo instalując Kościół katolicki w strukturach nominalnie świeckiego państwa; samo ze sobą, ponad głowami kobiet, zawarło „kompromis aborcyjny” i zgodnym wysiłkiem wszystkich ugrupowań politycznych nie dopuściło do uchwalenia ustawy o związkach partnerskich w jakiejkolwiek formie, co tak boleśnie rekapituluje film Bartosza Staszewskiego „Artykuł 18”.
Trudno powiedzieć, co z tego wyniknie: zdziałamy coś, czy jednak zaczniemy emigrować. Jedno jest pewne: żyjemy w świecie nieodwracalnie pękniętym. Rok temu, przygotowując tekst „Lesbos i Łączka” na Forum Przyszłości Kultury, próbowałam za wszelką cenę uwierzyć w dialog – zarówno w jego konieczność, jak i możliwość – i jakimś cudem mi się to udało. Dzisiaj w możliwość dialogu już nie wierzę, co również samą jego konieczność zawiesza w próżni. Bo do dialogu, aby był możliwy, niezbędna jest dobra wola, a tej po stronie kontrrewolucjonistów nie widzę. Oczywiście ktoś mógłby zauważyć nie bez racji, że i druga strona ma niejedno za uszami, ale ja, wbrew rozwijającej się tu i ówdzie modzie na symetryzm, symetrii tu nie dostrzegam. Strona „liberalno-lewicowa” przynajmniej teoretycznie jest zdolna do zawarcia kompromisu, podczas gdy strona „konserwatywna” nawet teoretycznie nie jest – z jednego zasadniczego powodu: dzisiejsza polska kontrrewolucja, tak samo jak biskupi w liście o gender, wychodzi z przesłanek religijnych, a to z góry wyklucza wolę i możliwość zawarcia umowy. Człowiek operujący argumentem, że posiadł prawdę pochodzącą wprost od Boga, prawdę absolutną, która w związku z tym nie podlega negocjacjom i ograniczeniom, nie jest zdolny do ustępstw i nie widzi ich potrzeby. Ktoś taki nie chce się z nikim układać – chce tylko, żeby jego „absolutna” prawda jak najszybciej i jak najpełniej zaczęła regulować wszystkim życie. Na razie mamy więc pat. Jest niebezpiecznie, a horyzont tonie w czerni. (...) - Dwu Tygodnik.
31 grudnia rząd opublikował projekt nowelizacji ustawy o "przeciwdziałaniu" przemocy w rodzinie. Zawarte w nim propozycje słusznie budzą przerażenie... Państwo mówi: tak, przemoc jest dopuszczalna! Legalna!
Rząd postanowił zadbać o sprawców przemocy i gnębić ofiary. Chce by jednorazowe pobicie nie było określane jako przemoc i nie podlegało ustawie. Nie pozwoli też na ochronę ofiar, jeśli one same się o to nie zwrócą. Nikt w rządzie nie słyszał widocznie o strachu ofiar, które boją się zgłaszać przypadków przemocy, bo w Polsce na decyzję sądu o izolacji od sprawców muszą czekać pół roku. Nikt w rządzie nie wie też, że za pojedynczymi przypadkami często czai się dłuższa historia przemocy.
Dwa dni później premier Morawiecki, po natychmiastowej reakcji opinii publicznej, zorientował się, że coś jest nie w porządku i obiecuje doprowadzić do "wyeliminowania wszystkich wątpliwych zapisów". Ciekawe co by się stało, gdybyśmy tego projektu odpowiednio wcześnie nie dostrzegli. Nie mówiąc o tym, że w przypadku tego rządu trudno nawet przewidzieć, które z tych zapisów uznają za "wątpliwe" - Robert Biedroń.
W Polsce trwa dyskusja nad kontrowersyjnym projektem nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej. Tymczasem Irlandia podejmuje zupełnie inne kroki. Od wtorku za przemoc domową można tam uznać również przemoc psychiczną i emocjonalną. Irlandia jest jednym z nielicznych krajów na świecie, który uznaje przemoc psychiczną i emocjonalną za formę przemocy domowej. Podobne regulacje istnieją od 2010 roku we Francji, od 2015 roku w Anglii i Walii oraz od 2018 roku w Szkocji - gazeta.pl
Adam Andruszkiewicz od 2015 roku zasiada w ławach sejmowych. Wcześniej działał w skrajnie prawicowych organizacjach, był między innymi prezesem Młodzieży Wszechpolskiej. Sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców, obrażał osoby LGBT. Nie ukrywa, że jego polityczny wzór to premier Węgier Viktor Orban. Od kilku dni jest sekretarzem stanu w Ministerstwie Cyfryzacji. Na to stanowisko powołał go premier Mateusz Morawiecki.
Dał się również poznać jako przeciwnik środowiska LGBT. W sieci krąży nagranie z parady równości z 2009 roku, na którym 19-letni wtedy Andruszkiewicz krzyczy wraz z tłumem: "Sodomici precz z ulicy". Andruszkiewicz został sklasyfikowany jako pozostający pod "pośrednim wpływem" Rosji.
Nazwisko Andruszkiewicza pojawiło się również w śledztwie dotyczącym podejrzeń masowego fałszowania podpisów pod listami poparcia dla kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej. Chodzi o wybory samorządowe na Podlasiu w 2014 roku. Śledztwo od dłuższego czasu koncentruje się na badaniu odpowiedzialności posła Andruszkiewicza, który wtedy kierował Młodzieżą Wszechpolską.
W czerwcu ubiegłego roku "Super Express" podał, że w 2017 roku Andruszkiewicz pobrał z Kancelarii Sejmu blisko 28 tysięcy złotych na wydatki za przejazdy samochodem, mimo że go nie miał. (TVN24)
Robert Biedron: "Jaki 1 stycznia, taki cały rok?! Skandaliczną decyzją PiS mianuje wiceministrem cyfryzacji nacjonalistę, byłego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej, Adama Andruszkiewicza. Pan Andruszkiewicz ma w obszarze cyfryzacji takie doświadczenie, jak pan Misiewicz w zagadnieniach obronności. Znany był dotąd głównie z tego, że w dwa lata pobrał z sejmowej kasy prawie 70 tys. złotych na paliwo... nie mając ani samochodu, ani prawa jazdy. Dobry humor nie opuszcza partii rządzącej. Szkoda, że to obywatele za to płacą."
Pinksixty News wiadomości LGBT
Para transpłciowa Jake i Hannah Graf zakochali się po zaledwie sześciu tygodniach. Ogłaszając wiadomość na pierwszej stronie brytyjskiej gazety - i teraz planują wspólnie założyć rodzinę. Podzielili się historią miłosną z PinkNews.
11-letnia Leo (Violet Vixen) przeżywa szok w swoim życiu, gdy poznaję swoją idolkę Courtney Act
Brytyjski piosenkarz i autor tekstów Calum Scott na temat swojej piosenki "No Matter What" w ostatnim wywiadzie dla Sound Bites UK.
Democracy Now! wiadomości w perspektywy lewicowe
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz