Fot Krystian Lipiec |
Jest jeszcze jeden powód, dla którego porównuję kościelną homofobię do antysemityzmu. Otóż po II Soborze Watykańskim stosunek Kościoła do Żydów i judaizmu zmienił się radykalnie. Przywódcy Kościoła przeprosili za dotychczasową postawę i wycofali się z wcześniejszych twierdzeń. Było to właściwie zerwanie z dotychczasowym przekazem, co w historii Kościoła jest postawą raczej wyjątkową. Uważam, ze podobnie radykalna zmiana potrzebna jest w kwestii homoseksualności.
(...) Średnio trzy na dziesięć osób LGBT doświadczyło przemocy fizycznej i/lub psychicznej w ciągu ostatnich pięciu lat. W skali roku osoby LGBT doświadczają przemocy dwa razy częściej od osób heteroseksualnych. Wśród osób LGBT z przemocą najczęściej spotykają się osoby transpłciowe – problem ten dotyczy aż połowy z nich.
To wszystko dzieje się w katolickim społeczeństwie, w którym absolutna większość uważa się za osoby wierzące, a duża część regularnie uczestniczy w praktykach religijnych.
(...) Wielu osobom (także wierzącym), które stykają się z osobami homoseksualnymi, postawa i nauczanie Kościoła na ten temat wydają się niezrozumiałe, a nawet niemoralne. Do takich wniosków dochodzą zwłaszcza ci, którzy nie tyle analizują kościelne dokumenty na ten temat, co mogą obserwować negatywne konsekwencje, jakie motywowana religijnie homofobia odciska w życiu konkretnych osób – takie jak zerwane więzi rodzinne, stany depresyjne czy nawet samobójstwa.
(...) W 2015 roku, przed pierwszym Synodem Biskupów ds. Rodziny, nadająca w USA hiszpańskojęzyczna telewizja Univision przeprowadziła bezprecedensowe badania opinii publicznej w dwunastu najbardziej katolickich krajach świata. Były one o tyle unikatowe, że na przebadanym terenie żyje aż 61 procent katolików świata. Okazało się, że wśród przebadanych społeczeństw Polacy, obok mieszkańców Ugandy, Konga i Filipin, są największymi przeciwnikami małżeństw jednopłciowych. O ile za możliwością zawierania ślubów przez osoby tej samej płci opowiedziało się 64 procent katolików hiszpańskich (sic!), 54 procent amerykańskich, 46 procent argentyńskich, 45 procent brazylijskich i 43 procent francuskich, o tyle wśród Polaków poparcie to wyniosło jedynie 15 procent. Co ciekawe, w pozostałych kontrowersyjnych kwestiach, jak antykoncepcja, aborcja czy nawet kapłaństwo kobiet, katolicy nad Wisłą w ogromnej części nie zgadzają się z nauczaniem Kościoła, nie różniąc się prawie w swych poglądach od innych przebadanych społeczeństw katolickich.
Kwestia stosunku do osób homoseksualnych jest więc pewnym wyróżnikiem Polaków. Dość przypomnieć, że spośród krajów katolickich w 2015 roku Irlandia przyjęła w referendum przepisy zezwalające na małżeństwa osób tej samej płci, w 2014 roku Malta dopuściła związki partnerskie z możliwością adopcji dzieci, a w 2016 związki osób tej samej płci zalegalizowały Włochy. We wszystkich tych krajach za zmianami opowiedzieli się świeccy katolicy.
Naszym chlebem powszednim jest homofobia w białych rękawiczkach, często nieuświadomiona przez sprawców, a niekiedy nawet przez ofiary. Może to być „niewinne” stwierdzenie o czyimś „pedalskim wyglądzie”, sugestia, że „takich ludzi” powinno się trzymać z daleka od dzieci, że ustawa o związkach partnerskich to zamach na rodzinę, albo wreszcie twierdzenie, że geje „nie powinni się obnosić”, bo przecież „nikt nikomu do łóżka nie musi zaglądać”, w myśl głoszonego na antygejowskich manifestacjach hasła „rób to w domu po kryjomu”. Niedawno na debacie w Klubie Inteligencji Katolickiej w Warszawie pewien znany ksiądz profesor powiedział, że geje nie powinni wykonywać pewnych zawodów, tak jak do pewnych funkcji nie powinni być dopuszczani… alkoholicy. To stwierdzenie poprzedzone zostało oczywiście wstępem o szacunku dla osób homoseksualnych. (...)
Jak wiadomo, nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego formułowane jest wyłącznie przez duchownych. Nawet ostatni Synod Biskupów ds. Rodziny, który przecież mocno otworzył się na doradczy głos świeckich, odbywał się wyłącznie w gronie biskupów i jedynie oni mieli wpływ na ostateczny kształt dokumentów, które uchwalili. To, że nauczanie moralne Kościoła kształtują wyłącznie duchowni, ma swoje konsekwencje w wielu dziedzinach życia. W kwestii etyki seksualności są to wszakże konsekwencje wyjątkowo dramatyczne. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której jedynie bezżenni mężczyźni zobowiązani do tego, by na całe życie zrezygnować z życia seksualnego, wypowiadają się często i szczegółowo na temat tego, co w dziedzinie seksu jest dozwolone, a co zakazane. Humorystycznie można ją porównać do sytuacji, w której wegetarianie piszą książkę kucharską pod tytułem „Tysiąc potraw z mięsa”. W oczywisty sposób nikt by takiej pozycji nie potraktował poważnie. (...)
W sprawie homoseksualności Kościół uwikłał się w sposób szczególny. Z amerykańskich badań nad duchownymi katolickimi z lat 70. i 80. , na które powołuje się psycholog i jezuita ks. dr Jacek Prusak, wynika, że większość księży – zarówno hetero, jak i homoseksualnych – to osoby niedojrzałe psychoseksualnie. Także inni badacze wskazują, że wielu duchownych psychoseksualnie zatrzymała się na okresie dojrzewania, który najczęściej zbiega się w czasie z decyzją o wstąpieniu do seminarium. Najwyraźniej czas seminarium nie sprzyja zatem dojrzewaniu psychoseksualnemu, a co za tym idzie – rozumieniu zagadnień związanych z seksualnością. (...)
Oczywiście seksualność wyrzucona drzwiami wraca oknem. Albo w postaci nadużyć seksualnych (dokonywanych niekiedy zastępczo na nastolatkach – stąd liczne skandale pedofilskie, które specjaliści wiążą z efebofilią i uznają w większości za przejaw pedofilii zastępczej), albo w postaci skrajnej, agresywnej homofobii. W Kościele wśród najbardziej zagorzałych krytyków homoseksualizmu często obecni są ukryci geje. Wystarczy przypomnieć postać szkockiego kardynała Keitha O’Briena, który słynął z wypowiedzi bardzo ostro atakujących gejów, później zaś okazało się, że on sam dopuszczał się nadużyć seksualnych wobec księży. (...)
Całe opisane wyżej zjawisko tworzy schemat, który teologia wyzwolenia określa niekiedy mianem struktury grzechu. Uważam, że w Kościele istnieje strukturalny grzech homofobii. Na tę zinstytucjonalizowaną formę zła składają się różne elementy. Po pierwsze, zdecydowana nadreprezentacja wśród księży niepogodzonych ze swoją orientacją gejów o silnej, zinternalizowanej homofobii. Po drugie, silne napiętnowanie homoseksualności w nauczaniu moralnym Kościoła, uniemożliwiające wierzącym osobom LGBT ujawnianie się i funkcjonowanie we wspólnocie wierzących w zgodzie ze swoją orientacją psychoseksualną. Po trzecie, hierarchiczna, wręcz feudalna struktura władzy, w której świeccy pozbawieni są podmiotowości i prawa do współkształtowania nauczania Kościoła. Wreszcie po czwarte – brak możliwości otwartej i bezpiecznej dyskusji na temat homoseksualności. (...)
Przecież Kościół również nie wzywał do mordowania ani prześladowania Żydów, ale poprzez wspomniane nauczanie pogardy wobec judaizmu uśpił wrażliwość chrześcijańskich społeczeństw na tyle, że przyjęły one zbrodniczą ideologię, nie widząc sprzeczności między nią a Ewangelią.
(...) Nauczanie pogardy musi się zmienić w nauczanie szacunku. Takie, w którym nieheteronormatywność będzie pokazana jako powołanie i dar, zaś postulat zmiany duszpasterskiego podejścia do lesbijek i gejów, osób biseksualnych i transpłciowych nie będzie już wołaniem o „miłosierdzie” wobec grzeszników, a raczej wezwaniem do „nawrócenia” samego Kościoła. Grzech homofobii nie uderza wyłącznie w gejów i lesbijki, lecz w cała wspólnotę Kościoła. Jest raną zadawaną Chrystusowi.
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz