Zupełnie nie zdziwiła mnie homofobia naszego byłego prezydenta. No cóż innego mogłam się po nim spodziewać! Wałęsa nie jest człowiekiem z mojej bajki. Jestem ateistką. Zatem wybaczam błądzącym odruchowo - i z przekonaniem, i z zasady. Gdybym zbłąkanych w naszym kraju potępiała, musiałabym zwariować.
Zdumiałam się natomiast jego rozumieniem demokracji: że zwycięzca bierze w Sejmie wszystko, a mniejszość sadza za murem. Demokracja, Lechu, to rządy większości z poszanowaniem praw mniejszości - pomyślałam.
Przykro, że odbierał pan wtedy godność ludziom nieheteroseksualnym. Co czuje pan dziś, kiedy większość sejmowa zarzuca panu donosicielstwo - czyli coś, co mnie i większość Polaków brzydzi chyba najbardziej? Nie wiem, czy pan donosił, ale wiem, co pan czuje - stawiany za murem i ściągany siłą z pomnika.
zdjęcia Grupa Stonewall |
Kilkadziesiąt tysięcy osób wzięło udział w manifestacji Komitetu Obrony Demokracji. Podczas przemówień odwoływano się do ostatnich wydarzeń; tłum skandował "Lech Wałęsa". Odczytano też list od byłego prezydenta.
Około godziny 13 tysiące osób zebrały się w al. Zielenieckiej. Do uczestników marszu KOD przemówił Mateusz Kijowski, lider KOD. - Musimy domagać się niezawisłości Trybunału Konstytucyjnego, wolnych mediów publicznych, musimy bronić naszego prawa do prywatności i niezależności prokuratury, a także prawa własności i naszych praw wyborczych - wyliczał.
Jak poinformował na Twitterze Jarosław Jóźwiak, wiceprezydent stolicy, w w chwili rozpoczęcia marszu brało w nim udział około 17 tysięcy osób. Po godzinie 15, według Jóźwiaka, liczba uczestników wzrosła do 55 tysięcy. Przed godziną 17 wiceprezydent podsumował marsz KOD-u. (TVN Warszawa)
Wiele uczestników byli to osoby LGBT miedzy innymi Grupa Stonewall, czy były szef KPH Tomasz Szypuła, Miłość Nie Wyklucza.
Po 26 latach istnienia polska demokracja łapie kolejną zadyszkę, aspirujący autokraci podważają fundamenty ustroju państwa, a szeroki zryw społeczny staje im naprzeciw. Niewiele udało się osiągnąć w III RP w kwestii praw LGBT, tyle że możemy dzisiaj otwarcie mówić o swoim istnieniu, potrzebach i jawnie podnosić swoje hasła w przestrzeni publicznej. Aż tyle, bo w PRL nikt nawet o tym nie marzył. Jest czego bronić i jest o co walczyć!
Trudno dzisiaj w Poznaniu spotkać kogoś, kogo nie poruszają ostatnie wydarzenia wokół Trybunału Konstytucyjnego: bulwersują decyzje urzędników, postawy polityków i nieodpowiedzialne lansowanie haseł doprowadzających do jeszcze większego dzielenia społeczeństwa. Dzielenie to jest prowadzone w sposób systematyczny i cyniczny, choć ze zmienną intensywnością, już od 1992 r. a jego ofiarami staliśmy się wszyscy.
Jako osoby LGBT nie jesteśmy w tym względzie wyjątkiem, a kolejne kryzysy polityczne dotykają nas nie mniej, niż osoby heteronormatywne. Nie możemy być wyjątkiem, bo jesteśmy nierozerwalną częścią polskiego społeczeństwa od samego jego powstania. Nie ma żadnych podstaw by twierdzić, że polscy geje i lesbijki nie brali udziału w XIX-wiecznych zrywach narodowych, powstaniu wielkopolskim, czy strajkach w sierpniu 1980 r., jednak ich udział był niewidoczny i próżno szukać w ówczesnych postulatach praw LGBT – te mogły się pojawić dopiero w Wolnej Polsce i były wysuwane już od samego początku.
Kolejne ekipy mamiły bardziej lub mniej oficjalnymi obietnicami poprawy naszego statusu prawnego. Bezskutecznie. Przypomnijmy, że w sierpniu tego roku kadłubkowa ustawa o związkach partnerskich (po raz kolejny) nie została nawet skierowana do pierwszego czytania – na początek drogi legislacyjnej w polskim prawie. Obietnice kolejnych obozów politycznych: Solidarności, SLD i PO były puste i nie przyniosły oczekiwanych zmian. Jednak i w tym przypadku, jako osoby LGBT, nie jesteśmy wyjątkiem.
Lista pustych obietnic polskich polityków zdaje się nie mieć końca, wystarczy choćby wspomnieć niezrealizowane Postulaty Sierpniowe – obniżenie wieku emerytalnego do 50 lat dla kobiet i 55 lat dla mężczyzn oraz wprowadzenie 3-letniego płatnego urlopu macierzyńskiego. Oczywiście, trudno do siebie porównywać te żądania, ale nie bądźmy naiwni – dla polityków obietnice pozostają tylko obietnicami, a faktyczna ich realizacja rzadko wynika z przekonania o ich słuszności, a częściej z kalkulacji politycznych. Całość na Grupa Stonewall
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz