poniedziałek, 10 czerwca 2013
Dzieci od homoseksualny par są statystycznie zdrowsze i szczęśliwsze niż u hetero. Miesięcznika Znak o rodzinach tej samej płci
Lekarze z AAP i naukowcy z uniwersytetu w Melbourne podjęli się nie lada wyzwania. Zwrócono się do różnych instytucji zajmujących się ochroną zdrowia dzieci z prośbą o udostępnienie medycznych danych na temat wyselekcjonowanych osób. Wybrano grupę ponad 500 dzieci (w wieku od 5 do 17 lat), wychowywanych w zróżnicowanych środowiskach. Skonfrontowano to z danymi pochodzącymi od 315 rodziców, będących w związkach homoseksualnych. Innymi słowy porównano dobrostan psychiczny i fizyczny dzieci, które wychowywane były przez rodziców homo- i heteroseksualnych.
Wnioski? Zaskakujące! Ogólny stan zdrowia dzieci par homoseksualnych jest lepszy. Ale nie tylko te statystyki wypadają lepiej u dzieci gejów. Przebadano również "spójność rodziny" i okazało się, że w rodzinach par heteroseksualnych, współczynnik zdolności do wypracowywania kompromisów jest znacznie niższy. Rodzice homoseksualni są lepiej przygotowani do radzenia sobie emocjonalnie z przeciwnościami losu. (Fakt)
Fragment Miesięcznika Znak o rodzinach tej samej płci:
Wielu ludzi obawia się, że przyznawanie coraz większych praw osobom homoseksualnym doprowadzi ostatecznie do wychowywania dzieci przez pary jednopłciowe. Czy Pana zdaniem taka możliwość powinna budzić obawy? Skąd czerpać wiedzę na temat możliwych konsekwencji takich sytuacji?
Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne i Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne wydały wiele takich dokumentów w odniesieniu do funkcjonowania osób nieheteroseksualnych. Bazując na nich, możemy stwierdzić, że orientacja homoseksualna rodziców nie wpływa negatywnie na rozwój dzieci.
Pierwsza kwestia, która nurtuje wielu ludzi, dotyczy tego, czy dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe będą częściej miały orientację homoseksualną lub biseksualną niż dzieci osób heteroseksualnych. Okazuje się, że nie ma pod tym względem istotnych różnic między tymi dwiema grupami. Zresztą, co chciałbym podkreślić, ukrytym założeniem jest tu przekonanie, że orientacja nieheteroseksualna jest czymś gorszym. Pojawia się ona bowiem jako swego rodzaju obawa.
Drugi obszar badań to przebieg rozwoju poznawczego, społecznego oraz emocjonalnego. I tutaj też nie mamy podstaw, żeby twierdzić, że u dzieci wychowywanych przez gejów czy lesbijki występują problemy wynikające z orientacji seksualnej rodziców. Dużo ważniejsza dla rozwoju dziecka od orientacji rodziców jest relacja, jaką rodzice mają z dzieckiem, o czym już na początku wspominałem.
Trzecia kwestia dotyczy kontekstu społecznego i tutaj – w moim odczuciu – może być problem. Niektóre badania wskazują, że w kontaktach m.in. z rówieśnikami pojawia się dyskryminacja ze względu na to, że rodzice są parą jednopłciową. W tym wypadku wyniki będą oczywiście w dużym stopniu uzależnione od kontekstu kulturowego. Jednak badania przeprowadzone przez Susan Golombok w Stanach Zjednoczonych i przez Iana Riversa w Wielkiej Brytanii pokazały, że różnica nie tkwi w ilości wyśmiewania czy wyzwisk doświadczanych przez dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe, różni się natomiast pretekst do wyśmiewania – ktoś jest nękany ze względu na swoją nadwaga, ktoś inny ze względu na pochodzenie etniczne, ktoś jeszcze inny przez to, że ma dwie mamy. Powstaje pytanie, na ile my w Polsce jesteśmy gotowi przyjąć takie dzieci i otoczyć je opieką. Na ile przedszkola czy szkoły są w stanie wprowadzić programy ochronne w stosunku do tych dzieci i dać im jakiś rodzaj wsparcia, podobnie jak się czasami dzieje w przypadku np. dzieci należących do mniejszości etnicznych?
A gdybyśmy mieli mówić nie o problemach, ale o różnicach między rodzicami homoseksualnymi i heteroseksualnymi, to co wynika z tych badań?
Trudno mówić o wyraźnych różnicach. Wspominana Golombok, w jednych ze swoich badań stwierdziła np. że w związkach lesbijskich partnerka, która nie jest biologiczną matką dziecka, była bardziej aktywna w codziennej opiece nad dzieckiem, w porównaniu z ojcami z rodzin heteroseksualnych. Podobnie Henry Bos wraz z zespołem przeprowadził badania, z których wynikało, że niebiologiczne matki lesbijki bardziej angażują się w opiekę nad dziećmi niż ojcowie z rodzin heteroseksualnych. Jednak jeśli chodziło o wyrażanie czułości nie było tu istotnych różnic. Inne obserwacje dotyczyły bardziej równego podziału obowiązków w rodzinach lesbijskich w porównaniu z rodzinami heteroseksualnymi.
Chciałbym tu jednak zwrócić uwagę na kontekst życia takich rodzin, który może wpływać na ocenę swoich kompetencji rodzicielskich przez gejów i lesbijki. Negatywne nastawienie społeczeństwa może być – bardziej albo mniej świadomie – przejmowane przez osoby homoseksualne, a to może podważać ich poczucie bycia kompetentną matką czy ojcem. Chyba każdy z nas, gdyby w kółko słyszał, że się do czegoś nie nadaje, to w końcu zacząłby przynajmniej trochę w to wierzyć.
Można także mówić o nieco większej otwartości dzieci rodziców homoseksualnych na tematy związane z seksualnością. Siłą rzeczy w ich rodzinach kwestia seksualności i homoseksualności pojawia się w rozmowach częściej, a co za tym idzie, gdy dzieci te będą już nastolatkami i dorosłymi, mogą mieć więcej kontaktów seksualnych. Tu oczywiście pojawia się kwestia interpretacji – czy określić to jako rodzaj rozwiązłości seksualnej, czy raczej jako rodzaj większej otwartości? Mnie bliższa jest ta druga interpretacja.
To jest efekt częstszych rozmów w dziećmi na temat seksualności?
Tu dotykamy w ogóle kwestii funkcjonowania związków jednopłciowych. Trudno jest w nich odnaleźć tradycyjne wzorce, które znamy ze związków heteroseksualnych, chociaż i te podlegają daleko idącym przemianom. W związkach jednopłciowych większość rzeczy musi być wynegocjowana, przedyskutowana. Pewnym stereotypem jest myślenie, że w parach jednopłciowych ktoś jest w roli mężczyzny, a ktoś w roli kobiety. To duże uproszczenie. W takich związkach panuje większa elastyczność w podejmowaniu zadań czy ról.
Wielu autorów zauważa, że pary homoseksualne pierwsze poruszały problemy, które potem zaczęły poruszać pary heteroseksualne, np. wspomniane kwestie ról w związku, granic, zdrady. Trzeba ustalić, kto się zajmuje domem, kto sprząta, kto gotuje, kto zarabia pieniądze, kto je wydaje, jak wydaje, czy mieć wspólne konto czy nie itd. Wiele rzeczy przestaje być dane z góry, a zaczyna być właśnie przedmiotem negocjacji.
W książce Wprowadzenie do Psychologii LGB, którą Pan współredagował, można przeczytać o wspomnianym negocjowaniu definicji zdrady w związkach homoseksualnych, o tym, że wśród par gejowskich przeważa model związków otwartych. Czy to nie wpływa negatywnie na rozwój dzieci?
Jeśli porównamy kwestię wierności w związkach heteroseksualnych i homoseksualnych, to nie sądzę, żeby różnica była bardzo duża. Niedawno gościła w Krakowie Esther Perel, amerykańska terapeutka zajmująca się problemami seksualnymi, która wspomniała, że w USA już właściwie na nikim nie robi większego wrażenia, gdy się słyszy, że ktoś miał 2–3 małżeństwa. W tym kontekście to, co się dzieje w parach jednopłciowych, nie jest aż tak wyjątkową sytuacją. Różnica może być taka, że w przypadku par heteroseksualnych mamy tradycję niemówienia o tym głośno.
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz