poniedziałek, 21 stycznia 2013
Robert Biedroń - I wszystko się kręci
Stał się najbardziej znanym gejem III RP. Poseł Robert Biedroń od lat walczy o prawa gejów, ale wielu z nich pyta: czy ktoś go jeszcze traktuje poważnie?
Biedroń jest posłem dopiero od roku, ale widać, że w parlamencie czuje się jak ryba w wodzie. Od wejścia robi hałas, zaczepia kelnerki, serdecznie wita się z europosłem PiS Ryszardem Czarneckim. Podobno dzień wcześniej byli razem w Polsat News. He, he, trochę sobie tam poskakali po Platformie. – Po co pan poszedł do „Kilerskiego karaoke”? – pytam Biedronia. – Hello! Proszę nie udawać, że pan nie wie, jak to działa. Dziennikarz chce sensacyjki, ja mu ją daję i wszystko się kręci. Nauczyłem się, że ludzie zapamiętują samą postać bez szczegółów.
W rozmowie z „Vivą!”, grudzień 2011 r.
Piotr Najsztub: – Miewasz taką myśl, że może jeszcze będziesz heteroseksualny?
Biedroń: – Może się to zmieni. Mam czasami takie marzenia erotyczne.
Najsztub: – Jakie?
Biedroń: – Na przykład nie oglądam homoseksualnych filmów pornograficznych, tylko hetero, bardziej mnie podniecają... Wydaje mi się, że takie łatki homo, hetero to mogą być jakieś „nalepki”, które dajemy, a które wcale nie muszą się zawsze sprawdzać, natura seksualności może być dość płynna.
Jeden z działaczy gejowskich: – W środowisku mniejszości seksualnych Biedroń od zawsze budził kontrowersje. Z jednej strony trzeba przyznać, że akcje plakatowe KPH „Niech nas zobaczą” i „Lesba! Pedał! Słyszę to codziennie. Nienawiść boli” były głośne. Z drugiej strony zaczął popadać w konflikty, nie wszystkim podobało się też jego awanturnictwo i – przepraszam za wyrażenie, ale to cytat ze znajomych – „styl przegiętej cioty”.
Biedronia przez lata najgłośniej krytykowali dwaj działacze gejowscy: Jacek Adler, były naczelny portalu Gaylife.pl, oraz Szymon Niemiec, pomysłodawca warszawskiej Parady Równości. – Jest niewielka grupa, którą nazywam gejami zawodowymi. Chcą błyszczeć w mediach, są hałaśliwi, nachalni, często nawet demagogicznie chamscy. Robert Biedroń publicznie obraża czołowych polityków w Polsce, a potem oczekuje, że będą z nim rozmawiać o prawach środowiska LGBT. To żenada. Niektórym „zawodowym gejom” zależy tylko na załapaniu się do Sejmu – mówił trzy lata temu w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Adler. Niemiec zarzucał Biedroniowi arogancję i sianie fermentu za pieniądze, które z Unii Europejskiej pozyskuje KPH.
Dziś obaj gdzieś zniknęli, krytycy Biedronia pojawiają się głównie anonimowo i na gejowskich forach: „Facet za bardzo się rzuca w programach telewizyjnych i często zdarza mu się głupotki opowiadać”, „zrobił ze swojej orientacji sposób na życie i na robienie kasy”. Jeden z moich rozmówców tłumaczy to tak: – Ludzie cieszą się, że jest ktoś, kto mówi w Sejmie o ich sprawach. Jeśli robi to głupio, to wolą zacisnąć zęby, niż pokazać, że środowisko jest podzielone.
W wywiadzie dla „Dziennika”, wrzesień 2009 r. O Jarosławie Kaczyńskim: Jeśli miałbym kiedykolwiek robić ilustracje dla książki Witkowskiego [chodziło o „Lubiewo”], która opisuje takie PRL-owskie cioty, ludzi, którzy nie do końca są dopasowani społecznie, to na pewno na ilustracji znalazłby się Jarosław Kaczyński.
W środowisku LGBT z wejściem Biedronia do Sejmu wiązano duże nadzieje. Po roku opinie są różne. Urszula Pawlik, szefowa portalu Homiki.pl, pięć miesięcy temu zamieściła na portalu podsumowanie poselskiej działalności Biedronia. Artykuł, choć napisany z sympatią, zawiera listę zarzutów: Biedroń jako poseł-sprawozdawca projektu ustawy o związkach partnerskich ma mnóstwo wpadek i sprawia, że trudno traktować go poważnie. Wykazuje się niekompetencją – nie wiedział, czym jest Konwent Seniorów, broni Palikota, który nazwał Jarosława Gowina ciotą. Występuje w kabarecie utrwalającym negatywny stereotyp geja (chodzi o skecz Grypy Satyrycznej Epidiaskop, w którym aktorzy tworzą relikwię papieską z jelita i wątróbki. Biedroń udziela w skeczu gejowskiego ślubu, podczas którego jeden z aktorów ślubuje, że „nie spuści się aż do śmierci”). Czy od tamtego czasu coś się zmieniło? Pawlik nie chce odpowiedzieć. Mówi, że przestała śledzić politykę.
Co pan sądzi o zarzutach Urszuli Pawlik?
– Nic, jestem zadowolony ze wszystkich swoich występów. Ludziom chyba też się podobają. Mój fanpage na Facebooku lubi 10 tysięcy osób. To chyba coś znaczy, prawda? Jestem znany i zmieniam świat.
Całość na Newsweek.pl
Tweet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz