piątek, 16 listopada 2012
Dzień z Konopnicką kontrowersje lewicowość, romans z kobietą
W internecie rekordy popularności bije ostatnio stworzony przez feministki post wytykający, że Maria Konopnicka, autorka śpiewanej przez narodowców "Roty", była lesbijką. - Kłamstwo o lesbijstwie Konopnickiej mogłoby być karane jak kłamstwo oświęcimskie - skomentował to Artur Zawisza, jeden z liderów narodowców.
"Rota" Marii Konopnickiej jest nieoficjalnym hymnem polskich narodowców. Pieśń ta była odśpiewana podczas ostatniego marszu Młodzieży Wszechpolskiej i Odrodzenia Narodowo-Radykalnego 11 listopada.
Tuż po marszu, podczas którego doszło do zadymy i burd, szefowa fundacji Feminoteka Joanna Piotrowska umieściła na Facebooku obrazek przypominający, że Konopnicka była lesbijką, przez 20 lat żyła w związku z Marią Dulębianką, a obecnie jest ikoną polskiego ruchu LGBT. Obrazek błyskawicznie obiegł internet, na Facebooku podzieliło się nim około 2800 osób.
Tę sprawę skomentował dla "Panoramy" Artur Zawisza, jeden z liderów ruchu narodowego: - Teza o rzekomym lesbijstwie Marii Konopnickiej to kłamstwo propagandy feministycznej. Kłamstwo konopnickie mogłoby być tak samo karalne jak kłamstwo oświęcimskie - stwierdził Zawisza. (gazeta.pl)
GAZETA.PL: Część ekspertów uważa, że ta teza jest uprawniona, że Konopnicka była lesbijką lub biseksualistką, przez 20 lat żyła w związku z kobietą, mieszkały pod jednym dachem...
- Wszystko nie. Nie wielu ekspertów, tylko dwie publikacje wydane przez walczące środowiska lesbijskie, które w imię swojej propagandy uprawiają fałszowanie rzeczywistości. Maria Konopnicka była starą panną, jakich wiele w historii rodzaju ludzkiego, zaprzyjaźnioną z Marią Dulębianką. Na jakiej podstawie ktoś ma czelność twierdzić, że te kobiety łączyły relacje erotyczne? Na jakiej podstawie ktoś ma czelność tak twierdzić?! Przecież to obrzydlistwo coś takiego próbować wmawiać!
A nie uważa pan, że porównanie do kłamstwa oświęcimskiego to przesada?
- Trzeba odpowiadać zdecydowanie obrzydliwcom, którzy wciągają Marię Konopnicką do swojego piekła.
* Pokazuje jedno jaki jest chory psychicznie, druga sprawa dla polaków gej/lesbijka bohater narodowy do nie wygodny temat, tylko biały hetero i katolik może być bohaterem narodowym, wielu osób orientacja jest wymazana.
Tok FM: Jedna z czołowych poetek i pisarek, której nowele zna każdy Polak, wróciła na czołówki. Nie chodzi o rocznice, tylko o tajemnice alkowy. Czy autorka "Roty" była lesbijką, bo przez 20 lat żyła z kobietą? Naukowcy nie mają pewności.
Mgr Paweł Bukowski, starszy kustosz i dyrektor Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu. - Nieprawda. Bzdury opowiadają niedouczeni ludzie. Fałszowanie historii. Sami mają problem ze sobą i szukają u innych - mówi w rozmowie z TOK FM. Dworek w Żarnowcu, gdzie teraz jest muzeum, Konopnicka dostała od narodu na 60. urodziny.
Nie była w intymnym związku z malarką Marią Dulębianką? - Nie ma na to dowodów. Nie rozstała się z mężem, miała ośmioro dzieci [dwoje zmarło - red.]. Nie żyli razem, ale korespondowała z nim, wysyłała mu pieniądze. Trzeba poczytać, jakie były realia w tamtym czasie. Bez zgody męża kobieta nie mogła podróżować między zaborami. Konopnicka pozwolenie miała, podróżowała i przeniosła się do Warszawy, żeby dzieciom zapewnić dobry byt. Nie można było tak zrobić, żeby ot, tak zostawić dorobek życia - upiera się dyrektor.
O homoseksualizmie Konopnickiej pisał m.in. Krzysztof Tomasik, dziennikarz i pisarz, autor książki "Homobiografie". - Wraz z rozstaniem z dziećmi funkcję najważniejszej osoby w życiu Konopnickiej zajmuje młodsza o 19 lat malarka Maria Dulębianka. Poznały się w 1889 roku pozostając przez następne dwadzieścia lat niemal nierozłączne. To postać w biografii Konopnickiej najbardziej przemilczana, pojawia się zupełnie nieoczekiwanie i wchodzi w życie poetki dość gładko, razem podróżują, potem zamieszkają wspólnie w Żarnowcu, Dulębianka bierze nawet udział w zjeździe rodzinnym Konopnickich. W listach do dzieci autorka "Roty" nic nie wyjaśnia ani nie komentuje, po prostu w pewnym momencie z liczby pojedynczej przechodzi na mnogą, pisząc: mamy, myślimy, postanowiłyśmy, zwiedzałyśmy, wyjeżdżamy. Dulębianka, zwana czasami "Pietrkiem z powycieranymi łokciami", staje się jej partnerką, opiekunką i obrończynią -pisze Tomasik.
To nie Jarosław, lecz Dulębianka występowała u boku Konopnickiej na oficjalnych uroczystościach (np. podczas hucznego jubileuszu poetki w 1902), była także zapraszana i brała udział w tzw. zjazdach rodzinnych organizowanych przez syna poetki Jana. Postać przyjaciółki jest dyskretnie sygnalizowana w niektórych utworach Konopnickiej (np. "Na normandzkim brzegu"), zaś w listach kierowanych do synów i córek poetka nieustannie podkreśla, ile zawdzięcza Dulębiance, pod koniec życia często prosi dzieci, by jej tego nie zapomniały po jej śmieci.
Dulębianka zrezygnowała bowiem z własnej doskonale się zapowiadającej kariery malarskiej (w latach życia z poetką malowała już niemal wyłącznie jej portrety) i była największym wsparciem dla starzejącej się, chorej i, pomimo społecznych splendorów, właściwie ubogiej pisarki. Z kolei Konopnicka dzięki Dulębiance zaczęła się interesować tzw. kwestią kobiecą i wspierała przyjaciółkę w jej feministycznych inicjatywach.
To wszystko nie pozwala nam oczywiście wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Trudno nawet powiedzieć, co miałoby być w tej sytuacji "dowodem". Faktem jest, że poetka miała męża i szóstkę dzieci (właściwie ósemkę, dwoje umarło we wczesnym dzieciństwie) - ale faktem też jest, że przez ponad 20 lat żyła z kobietą. Jest faktem, że napisała "Rotę", w której znajdziemy pełne imaginarium Narodowej Demokracji - ale i to, że przez całe życie miała przekonania lewicowe i podczas rewolucji 1905 roku wspierała socjalistów. Wykorzystywanie postaci poetki jednocześnie przez tak sprzeczne obozy, jak ruch feministyczno-gejowski i narodowy, nie jest więc niczym nowym. Na szczęście osobowość i twórczość Konopnickiej nie daje się podsumować żadną łatwą etykietą - uważa dr Magnione.
* Tak nienawidzą lewicy ale śpiewają piosenkę lewicowej poetki, zaraz będą mówić to spisek lewicowy.
Wojciech Eichelberger, psycholog i psychoterapeuta, tłumaczy: - Pierwotny jest przykry stan tzw. dysonansu poznawczego. Doświadczamy go, gdy mamy do czynienia z nową informacją, która jest sprzeczna z jakimś wcześniej uznanym za prawdziwe przekonaniem. Na przykład, gdy ktoś żywi od lat przekonanie, że polska pieśń patriotyczna nie mogłaby być napisana przez nieheteroseksualną polską kobietę i dowiaduje się, że autorka żyła przez wiele lat w homoseksualnym związku, to będzie dążył do tego, żeby jak najprędzej zlikwidować ten poznawczy dysonans - mówi w rozmowie z TOK FM.
- Może to zrobić na kilka sposobów. Najprostszą, ale najtrudniejszą drogą, jest zmienić swoje pierwotne przekonanie. To jednak sprawia nam wielką trudność. Szczególnie, gdy pierwotne przekonanie jest związane z naszym dogmatycznie skonstruowanym światopoglądem lub wiarą, a także z naszą tożsamością, czyli sposobem rozumienia i definiowania samego siebie. Z reguły - w takiej sytuacji - utrzymujemy swoje pierwotne przekonanie, a informację, która je podważa, uznajemy za fałszywą, zaprzeczamy jej lub ignorujemy - wyjaśnia psycholog.
Zauważa, że często wkładamy wiele wysiłku, aby zdyskwalifikować osobę/osoby będące źródłem takiej informacji i nie podejmujemy żadnych kroków, aby rzetelnie i uczciwie ustalić fakty i dowiedzieć się, jak jest/było naprawdę. - Mistrzem dogmatyczno-ideologicznego rozwiązywania dysonansu poznawczego był Lenin, któremu przypisuje się powiedzenie: "Jeśli fakty nie zgadzają się z ideologią - tym gorzej dla faktów". A więc nie chodzi o to, aby ustalić, jak było czy jak jest. Chodzi o to, by utrzymać wewnętrzną, poznawczą i tożsamościową spójność. Rzeczywistość się nie liczy - tłumaczy.
- Podobny mechanizm decyduje o zachowaniu zwolenników poglądu o zamachu smoleńskim. Wszelkie informacje, które są niezgodne z tą tezą, są i będą kwalifikowane jako nieprawdziwe - dodaje psycholog.
Tweet
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń