wtorek, 3 stycznia 2012
List od WiT do Tygodnika Powszechnego
W Tygodniku Powszechnym z dnia 01.01.2012 ukazały sie dwa artykuły związane z tematem wiara a homoseksualność:
1. "Jak kocha Bóg" - ks. Jacek Prusak SJ
http://tygodnik.onet.pl/32,0,72184,jak_kocha_bog,artykul.html
2."Gej i krzyż" - Mariusz Sepioło
http://tygodnik.onet.pl/32,0,72183,gej_ikrzyz,artykul.html
Postanowiliśmy napisać nasze uwagi do Redakcji TP. List został opracowany wspólnie w naszej grupie facebook.
List do Redakcji Tygodnika Powszechnego od Grupy Polskich Chrześcijan LGBTQ „Wiara i Tęcza” - w nawiązaniu do artykułów z TP 1 stycznia 2012 : „Jak kocha Bóg” ks. Jacka Prusaka SJ oraz „Gej i krzyż” Mariusza Sepioło
Jako grupa chrześcijan LGBTQ „Wiara i Tęcza” z satysfakcją witamy każdy przejaw zainteresowania prasy katolickiej tematyką obecności gejów i lesbijek w Kościele. Szczególnie doceniamy pionierską postawę w tej dziedzinie środowiska „Tygodnika Powszechnego”, „Znaku” , „Więzi”, oraz portalu "Tezeusz", które to środowisko od lat w sposób otwarty stara się podejmować ten temat na swoich łamach.
Dziękując za ten ważny dla nas fakt, musimy jednak wyrazić swoje rozczarowanie tekstem „”, który ukazał się w „TP”. Autor, opisując tytułowy „krzyż” dźwigany przez wierzących homoseksualistów zdaje się upatrywać jego źródeł wyłącznie w orientacji psychoseksualnej. Zaskakuje nas brak jakiejkolwiek refleksji i wątpliwości, czy tychże cierpień nie przysparza takim osobom także postawa Kościoła katolickiego, nakazującego im rezygnację z fizycznego aspektu miłości.
Konsekwencją takiego podejścia jest ewidentnie lansowana w artykule recepta na szczęście wierzących gejów i lesbijek – rezygnacja z relacji partnerskiej albo tzw. „biały związek”. Takie podejście musi dziwić na łamach pisma, które słusznie cieszy się opinią najbardziej otwartego na intelektualnej mapie polskiego katolicyzmu.
Towarzyszący artykułowi „Gej i krzyż” tekst ks. Jacka Prusaka „Jak kocha Bóg” kończy się ładnym cytatem:
„Warto pamiętać o przestrodze Samuela Taylora Coleridge’a: 'Ten, kto zaczyna kochać chrześcijaństwo bardziej niż prawdę, będzie kochał swą sektę czy Kościół bardziej niż chrześcijaństwo, i skończy, kochając siebie bardziej niż kogokolwiek innego.' Myślę, że z tym przesłaniem zostawił mnie nierozgrzeszony przeze mnie homoseksualista".Bardzo mądra przestroga. Jednakże w omawianym w artykule temacie nie chodzi właściwie o kochanie chrześcijaństwa, tylko kochanie pewnego przepisu , mówiącego o „niemoralności czynów homoseksualnych” . Nie mylmy chrześcijaństwa z fragmentem nauczania Kościoła! Tego typu nauczanie nie ma zresztą charakteru nieomylnego. Może ulec zmianie, wraz ze zmianą podejścia teologicznego do definicji prawa naturalnego i ludzkiej miłości wraz z jej erotycznym aspektem.
Nauki biologiczne – psychologia, psychiatria, seksuologia – już dość dawno uznały homoseksualność za rzadziej występujący, prawidłowy wariant ludzkiej seksualności.
Kościół podąża często z dużym opóźnieniem za zmianami w nauce -pamiętamy chociażby wieloletnie trudności z akceptacją teorii heliocentrycznej, czy wydaniem zgody na wykonywanie sekcji zwłok w celach naukowych.
Przywołany w artykule homoseksualista nie czuł wyrzutów sumienia z powodu tego, że był w stałym związku z mężczyzną, ani tego, że dopuszcza możliwość takiego związku w przyszłości. Kierował się własnym sumieniem. Czuł, że wierny związek jest dobrem – dla niego i jego partnera. Przecież szukając w sobie grzechu zadajemy pytanie: komu wyrządzam krzywdę?
Czyż nie jest krzywdą porzucenie człowieka z powodu miłości do przepisów? Z powodu ślepego, wdrukowanego w nas mechanicznie strachu przed karą Bożą? To jest dopiero tragedia – wychowanie ludzi niezdolnych do samodzielnych decyzji moralnych, do słuchania głosu dobra w sobie !
Tutaj nasuwa się cytat z artykułu "Gej i krzyż" Mariusza Sepioły : "Marek , 26 lat:
Prawdziwy katolik to człowiek sumienia i świadectwa. W przypadku niezgody między nauka Kościoła a sumieniem wybiera Kościół. Przykładem życia świadczy o swojej wierze”.
Marek - jak wielu innych, nie usłyszał nauki Kościoła o priorytecie sumienia. O tym, że właśnie nie słuchając go popełniamy grzech!
Katechizm Kościoła Katolickiego : "1800 Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swego sumienia."
Jeśli nasze sumienie – mimo uczciwej pracy nad jego kształtowaniem - mówi nam co innego, niż Kościół, mamy dwa wyjścia: odejść z Kościoła lub przekonywać ludzi Kościoła do zmiany prezentowanych przez nich postaw.
Pamiętajmy, jak wielu odważnych i wierzących ludzi pracowało nad zmianą poglądów Kościoła w ciągu wieków! Nie cofali się nawet przed najwyższą ofiarą w obronie tego, co uważali za prawdę.
Po kilkuset latach Jan Paweł II w imieniu Kościoła przeprosił za błędy i zrehabilitował Galileusza. Ten sam papież podniósł do godności kardynalskiej francuskiego dominikanina Yvesa Congara oraz jezuitę ks. Henri de Lubaca, którzy w latach 50. za swoje poglądy teologiczne, otrzymali watykański zakaz nauczania w imieniu Kościoła. Czy tacy ludzie, jak Galileusz, nie mieli prawa do sakramentów? Czy Congar i Lubac nie mieli prawa do odważnych poszukiwań teologicznych? Warto ocenić to dziś, z całą odwagą i rozumowym osądem!
Czy sakramenty są tylko dla biernych, miernych ale wiernych ? Czy nie mają umacniać tych, którzy szczerze i z odwagą zmagają się z życiem i jego problemami ?
W artykule "Gej i krzyż" poruszono temat tzw białych związków osób homoseksualnych. Jest to niewątpliwie bardzo wygodna opcja dla Kościoła – niestety, stanowiąca tylko pozorne rozwiązanie problemu. Niewątpliwie są ludzie, dla których taki sposób życia jest dobry. Jednak dla wielu innych jest on absurdalny. Bycie z ukochaną osobą w opartym na miłości i odpowiedzialności związku i nieustanna walka z naturalną (tak!) wzajemną potrzebą miłości fizycznej - to zwykłe marnotrawienie energii życiowej dla wątpliwej wagi przepisów. To niszczenie związku, który jest dobrem. Takie żądanie to zadawanie ludziom bezsensownego cierpienia - w celu utrzymania własnego dobrego samopoczucia i uniknięcia konieczności zastanawiania się nad słusznością pewnych teologicznych teorii.
3% wiernych zostało skazanych na „krzyż” gdyż Kościół boi się konsekwencji uznania, że wierne związki homoseksualne są źródłem dobra. Boi się rozłamu, problemów teologicznych w temacie etyki seksualnej w ogóle. Ale wielu ludzi Kościoła czuje, że rozmija się z prawdą, a przez to przyczynia się do depresji i samobójstw – szczególnie wśród młodzieży LGBT . To właśnie z tego poczucia biorą się lęki i wyjątkowa drażliwość wobec tematu homoseksualności.
Katechizm Kościoła Katolickiego 1789: "Oto niektóre zasady, które stosują się do wszystkich przypadków: - nigdy nie jest dopuszczalne czynienie zła, by wynikło z niego dobro."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz