środa, 7 grudnia 2011

Słowo Boże na dziś Zagubiona owca a problem homoseksualnych chrześcijan


Jezus przemówił tymi słowami:  „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
Mt 11,28-30

Tezeusz.pl: Zagubiona owca a problem homoseksualnych chrześcijan - Barbara Kapturkiewicz:


Kim jest zagubiona owca?
Przychodzą na myśl różne sytuacje:
1.człowiek, który odszedł z Kościoła:

a. ideowy agnostyk/ateista;
b. chrześcijanin, który odszedł z powodu dyskryminacji i niemożności udźwignięcia nałożonych ciężarów - zwykle osoba homoseksualna lub trans płciowa;
c. chrześcijanin, który odszedł z powodu nałożenia zbyt dużych ciężarów, poczucia nierealności nauczania, niesprawiedliwości, zgorszenia lub patriarchalnego protekcjonalizmu wewnątrz Kościoła
2. człowiek pozostający w Kościele:

a. duchowny każdego szczebla hierarchii, a także świecki, który kurczowo trzyma się nauczania moralnego dotyczącego etyki seksualnej, prowadzącej wielu ludzi do ucieczki z Kościoła lub cierpienia wewnątrz jego struktur;
b. osoba homoseksualna, małżonek, każdy człowiek – żyjący w Kościele w bezsensownym cierpieniu – nie umiejący podejmować ważnych życiowych wyborów zgodnie ze swoim sumieniem (zwykle nigdy go tego nie uczono);
c. osoba, która nie ma problemów osobistych z nauczaniem Kościoła, ale pozostaje obojętna na fakt, że wielka ilość współwyznawców cierpi z powyższych powodów; d. osoba protestująca w Kościele, według nakazu sumienia - wielokrotnie przeżywająca poczucie zagubienia i zwątpienia co do słuszności podejmowanych działań.
Rozważania i pytania w oparciu o powyższe punkty:

Ideowy agnostyk lub ateista odchodzi z własnego wyboru. Nie czuje się wypędzany. Myślał, czytał, rozmawiał - odnalazł swoją drogę. Należy ją szanować, sam Bóg ją szanuje. Możemy ufać, że Bóg docenia uczciwość i wybór zgodny z sumieniem. O takich ludzi nie musimy się martwić. Ich morale jest wysokie.

Módlmy się, aby odnaleźli Jezusa jeszcze w tym życiu, a my – abyśmy im w tym nie przeszkadzali. Uczmy się od nich odwagi i uczciwości.

Inna sytuacja to człowiek, który odchodzi z Kościoła, bo czuje się w nim niekochany, dyskryminowany i obarczony ciężarem ponad siły. Jest to typowa sytuacja większość homoseksualnych chrześcijan.

Ten odchodzący zwykle wmawia sobie ateizm. Usiłuje się do takiej wizji świata przystosować. Odczuwa podwójne zranienie – poprzez swoją inność oraz poprzez traktowanie, jakiego doświadczył. Często odczuwa frustrację, gniew, depresję. Szuka swojej nowej grupy przynależności. Łatwiej i częściej popada w moralną rozwiązłość. Bywa jawnie wrogi wobec Kościoła.

Jak w praktyce wyglądają takie raniące sytuacje?
Oto kilka przykładów:

„Nie podałabym ręki takiej osobie”- wypowiedź uczestniczki grupy Oaza odnośnie gejów i lesbijek. Słuchała jej oczywiście homoseksualna koleżanka, nie ujawniająca swojej odmienności.

„Ludzkość należy chronić przed homoseksualizmem, jak lasy tropikalne przed wyginięciem. To ekologiczne podejście” - opinia papieża Benedykta XVI zawarta w kazaniu na Boże Narodzenie 2008.

„Homoseksualiści są roznosicielami HIV, znacznie częściej molestują dzieci, są nieproduktywni i szkodliwi społecznie. Należy ich leczyć, leczenie jest skuteczne” – głosi Paul Cameron, amerykański zwolennik tzw. terapii reparatywnej, zapraszany na wykłady przez kościoły i szkoły katolickie w Polsce.

„Skłonności homoseksualne nie są grzechem, ale czyny –tak! Dlatego osoby homoseksualne powinny się leczyć lub pozostawać w całkowitej abstynencji seksualnej całe życie. Mają dźwigać swój krzyż. Nie dla nich bliski związek z ukochaną osobą” – opinia powszechnie wyrażana np. w Kościele Rzymskokatolickim.

Nauczanie Kościoła odnośnie grzeszności aktów homoseksualnych jest naprawdę okrutne, kiedy nie odróżnia aktów przygodnych od tych przynależnych wiernym i kochającym się parom. Zrównanie ich w ocenie moralnej prowadzi wielu ludzi do poczucia rozpaczy i bezsensu. Do odejścia z Kościoła.
Troska duszpasterzy o zachowanie aktualnych przepisów zwykle wielokrotnie przewyższa troskę o godność osoby homoseksualnej i danie realnej możliwości wzrastania ku dobru.

Jakże rzadko uczy się w Kościele dorastających i dorosłych o obowiązku posługiwania się własnym sumieniem i stałej pracy nad nim. Ludzie są w większości niezdolni do brania osobistej odpowiedzialności za istotne decyzje życiowe. Tłumią głos dobra w swoim wnętrzu, wolą szukać szczegółowych przepisów i paragrafów. Boją się, że gdy ich skrupulatnie nie wypełnią, Bóg ich ukarze.

Zagubione owce to także chrześcijańscy małżonkowie, którzy nie są w stanie wziąć na własne sumienie używania nieporonnych środków antykoncepcyjnych lub zachowań seksualnych, które nie prowadzą do poczęcia, nawet jeśli wymaga tego dobro małżeństwa i całej rodziny. Oni też nieraz odchodzą z Kościoła. Lub trwają w nim głodni duchowo, w poczuciu grzeszności i wyobcowania. 

Nie przystępują do Komunii św., choć często wewnętrznie nie zgadzają się z aktualnymi przepisami.
Zagubione owce to chrześcijanie od dzieciństwa straszeni grzesznością i zgubnymi skutkami masturbacji. Poziom lęku wyindukowany w młodym wieku blokuje prawidłowy rozwój osobowości, utrudnia otwartość i samodzielność myślenia. Nakaz spowiadania się z każdego zachowania autoerotycznego to wręcz idealny sposób wychowania ludzi patologicznie posłusznych.

Czyż nie są zagubionymi owcami nasi duszpasterze, którzy tak bardzo kochają przepisy, że dawno już przestali widzieć ludzi z ich realnymi potrzebami i problemami? Którzy nie chcą słyszeć o tym, co aktualnie mówi nauka na temat ludzkiej seksualności? Którzy nie chcą się włączyć w debatę, aby w Kościele doszło do zmian w tych kwestiach?

Wszyscy dobrze znamy problem wieloletnich opóźnień w poglądach Kościoła wobec postępu nauk przyrodniczych. Galileusza Kościół przeprosił kilkaset lat po jego śmierci. Czy lesbijki i geje mają czekać kolejne kilkaset lat?

Czy nie są zagubionymi owcami wszyscy chrześcijanie, którzy poprzez bierność wyrażają przyzwolenie na to, z czym nie zgadzają się w swoich Kościołach?

A może to ci protestujący zagubili się na swoich drogach? Nie jest łatwo protestować mądrze i 
dojrzale… Samotność i wątpliwości mieszają się z poczuciem nadmiernej pewności.

Jest świadomość możliwości pomyłki, a także pokusa powrotu na drogę podążania za stadem i jego 
ziemskimi pasterzami, wbrew własnemu wewnętrznemu przekonaniu.

Konieczne jest stałe proszenie Jezusa o otwartość i zdolność przyjęcia każdej zmiany poglądów, niezależnie jak dla nas niewygodnej. O autentyczne podążanie za głosem sumienia. O odsunięcie pokusy "bojowej" satysfakcji z powodu wyrażanego sprzeciwu. Jak

Pasterz szuka swoich zagubionych owiec?
Czasem woła bezpośrednio do serc i umysłów.
Czasem wysyła ludzi – inne owce ze stada.
Jeśli to nas wysyła - wsłuchajmy się w Jego słowa i idźmy!
Odnajdźmy uciekinierów i zaprzyjaźnijmy się z nimi. Nie mówmy im o Kościele… Są pełni złych doświadczeń z nim związanych.
Bądźmy przy nich. Okażmy im w życiu tyle miłości, ile potrafimy. Nie bądźmy nachalni ze swoją wiarą i poglądami. Mówmy tylko wtedy, gdy sami dadzą znać, że chcą słuchać. W cichej modlitwie, z pełna ufnością oddajmy ich Jezusowi.
Może kiedyś na tym świecie pomyślą jeszcze, że nie wszyscy chrześcijanie są ich wrogami. Albo w momencie przejścia do nowego życia rozpoznają, że to właśnie On, Jezus dotykał ich przez ręce przyjaciół.
Bądźmy cierpliwi. Znośmy ich trudne zachowania poprzez zrozumienie. Nie było i nie jest im łatwo.
Odkrywajmy z radością i zadziwieniem, że wielu z tych, którzy "uciekli", jest prawdziwie ludźmi czyniącymi pokój! Możemy się wiele od nich nauczyć. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni!
Twórzmy nowy świat, pełen akceptacji. Następnym pokoleniom będzie łatwiej, jeśli obok tradycyjnych rodzin będą widoczne pięknie żyjące rodziny i pary jednopłciowe. Oni są już dziś i czynią wiele dobra. Zawsze będą niewielką mniejszością, a ich obecność nie zagrozi tradycyjnej rodzinie. Wręcz umocni ją ku dobru. Przecież średnio co 30 dziecko jest mniejszościowej orientacji, więc każda rodzina powinna być na nie otwarta.
Niech wszystkie rodziny wspierają się nawzajem - zarówno tradycyjne, jak i niepełne, z osobami niepełnosprawnymi, z parami jednopłciowymi, z osobami transpłciowymi. To jest pełna prawda o ludziach, bogactwo i piękno wzajemnej miłości i solidarności.
Wspierajmy tych, którzy dzięki łasce i miłości do Jezusa nie odeszli z Kościoła. Jest im także bardzo ciężko. Módlmy się wspólnie. Mówmy im, że Jezus kocha ich razem z ich partnerkami i partnerami. Jego miłość jest nieskończenie większa niż ludzkie lęki czy nadmierna troska o precyzyjne wypełnianie prawa.

Przyjdź, Panie Jezu!
Czekamy na Ciebie, odnajduj nas zagubionych…
Weź nas na ramiona i nieś do Twojego Królestwa Prawdy i Pokoju.
Bądź uwielbiony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz