Mt 2,13-18
Dałem mu różaniec. Nie przyjął. Rozstaliśmy się bez słowa. Następnego dnia sms-ami i mailami dałem mu do zrozumienia, że to koniec.
Daniel mieszka ze swoim partnerem i regularnie chodzi do spowiedzi.
Patryk miewa fantazje z chłopakami, ale stara się nad nimi panować.
Huberta żadne związki nie interesują, bo uważa, że Kościół je wyklucza.
Sebastian i Marek są razem od kilku miesięcy i nie przeszkadza im, że jeden jest katolikiem, a drugi ateistą.
Żaden nie uważa się za „typowego” reprezentanta jakiegokolwiek środowiska. Wszyscy są ochrzczeni i wszyscy są homoseksualni. Zgodzili się opowiedzieć swoje historie pod warunkiem, że ich dane zostaną zmienione.
Daniel, 31 lat
Jestem homoseksualistą i katolikiem. Prowadzę w internecie blog jako Nawrócony Marnotrawny. Pierwsze fascynacje chłopakami miałem już w wieku 7 lat, ale jednocześnie zakochiwałem się w dziewczynach. Bardzo dokładnie to pamiętam.
Jako 18-latek wiedziałem, że nie ma szans na dziewczyny, a takie ewidentne uświadomienie przyszło jakoś dwa lata później.
Pierwszy kontakt seksualny z facetem: 21 lat.
Potem uzależnienie od masturbacji, kontakty z różnymi chłopakami, również za kasę, totalna rozwiązłość.
Nie, moje życie towarzyskie wcale nie było intensywne, seksualne tak.
Spowiedź zmieniła wszystko, ale to był proces.
Wrzesień 2005 – pierwsza spowiedź generalna. Z tego wszystkiego.
Październik 2005 – druga spowiedź.
Kwiecień 2006 – u dominikanów. Bez rozgrzeszenia. Totalne zaskoczenie i zimny prysznic, który z perspektywy lat oceniam bardzo dobrze. Bo zacząłem myśleć. To była łaska od Boga, żeby się na niego nie „obrazić”.
Grudzień 2009 – spowiedź u księdza, który stał się moim stałym spowiednikiem. Było już ciemno. Czekałem na niego w furcie, nie wiedziałem, jak wygląda. Trząsłem się ze strachu. To było długie czekanie. Chciałem uciec. Nie uciekłem.
Odtąd spowiadałem się prawie co tydzień. Ze względu na upadki.
No, w sensie seksu, który się zdarzał, coraz częściej wbrew mojej woli. Miałem chłopaka, był niewierzący. Jeszcze nie miałem na tyle siły, żeby powiedzieć stop.
Nałażę cały artykuł jest wyłącznie w Tygodniku Powszechnym nr 1/2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz