niedziela, 10 lipca 2011

Seksualna rewolucja zbliża się do Polski Wschodniej!

nowiny24.pl: Do łóżka idziemy dopiero po ślubie i robimy 'to” w pozycji 'po bożemu”. Czasem jednak cnota bywa taką wartością, że kobieta w ogóle nie chce jej stracić. O seksualnych obyczajach mieszkańców wschodniej Polski opowiada prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

- Gdyby miał pan porównać obyczaje seksualne mieszkańców Polski Wschodniej z resztą kraju, na jakie różnice by pan wskazał? Mówi się, że jesteśmy w tej dziedzinie tradycjonalistami.

- To prawda. Badania pokazują, że najbardziej konserwatywni są mieszkańcy Polski Wschodniej. Panuje wśród nich przekonanie, że jeśli seks, to po ślubie. Uboga też jest technika miłosna, sprowadzona do pozycji 'po bożemu”. Poglądy są bardzo konserwatywne, na przykład takie, że homoseksualiści to zboczeńcy, których trzeba kastrować.

U wielu kobiet zauważa się też niechęć do seksu. Z obliczeń wynika, że odsetek kobiet przeżywających orgazm w stałym związku jest tutaj najmniejszy w całej Polsce. Wspomniany tradycjonalizm odnosi się do całej ściany wschodniej. Otwarte, liberalne podejście do seksu mają natomiast mieszkańcy ściany zachodniej - aglomeracji warszawskiej czy katowickiej.

- W czym pan upatruje przyczynę? Czy to kwestia zaszłości historycznych, poziomu rozwoju cywilizacyjnego?

- Chodzi o wpływ Kościoła, który we wschodniej Polsce jest najsilniejszy. Weźmy statystykę aktywnych religijnie, chodzących do kościoła. Najmniej ich jest w centrum kraju, na przykład w Łodzi czy w województwach zachodnich.

Najbardziej pobożny jest Wschód. W tym regionie jest też najwięcej powołań kapłańskich. To świadczy o dużym wpływie Kościoła na życie i obyczaje mieszkańców. Przekłada się to także na sprawy polityczne. Poza nielicznymi wyjątkami, na Wschodzie wygrywają partie konserwatywne, proreligijne.

- Wygląda więc na to, że obyczajowość seksualna zależy od regionu...

- Tak, ale to się zmienia. Globalizacja internetowa powoduje zmiany. Młode pokolenie jest pokoleniem Internetu. Swoje poglądy formułuje na podstawie informacji z sieci, dlatego też w przyszłości oddziaływanie lokalnego środowiska czy Kościoła znacznie się skurczy.

Nad niektórymi skutkami oddziaływania Internetu jednak ubolewam. Tam jest groch z kapustą, często brak rzetelnych informacji, pornografia. To nie jest dobre źródło wiedzy.

- Czy, jeśli chodzi o wiek inicjacji seksualnej, to też nasz region odbiega od reszty kraju?

- Też. Średnia krajowa to jest 17 lat, a w Polsce Wschodniej jest to 19. rok życia.

- Co nowego w zachowaniach Polaków zaobserwował pan w ostatnim czasie?

- Nasilają się skrajne bieguny. Jeden to nadmierna liberalizacja, której efektem jest na przykład sponsoring, fakt, że młodzi traktują seks bez emocji, jako narzędzie czy czynność taką samą, jak każda inna. Seks coraz częściej traktowany jest jak sport, a użytkownicy pornografii godzinami śledzą interesujące ich strony w Internecie.

Z drugiej strony mamy też biegun, gdzie są środowiska związane z pewnym rodzajem fundamentalizmu katolickiego. Coraz liczniejsze stają się grupy promujące zachowaniem dziewictwa do ślubu.

- A według seksuologa lepiej jest zachować cnotę do ślubu czy rozpocząć współżycie wcześniej?

- Powiedziałbym tak: zarówno powstrzymywanie się, jak i nie powstrzymywanie nie daje gwarancji udanego związku. Nie ma takiej zależności. Nie łudźmy się, że jeśli ktoś rozpocznie współżycie po ślubie, to jest to gwarancja, że jego małżeństwo przetrwa.

Mnie interesuje motywacja. Jeśli ktoś ma motywację typu czysto religijnego, ok. Natomiast za stwierdzeniem 'seks dopiero po ślubie” często kryją się różnorodne lęki. Jako psychoterapeuta doskonale o tym wiem.

Kobieta często ma opory przed seksem, bo ma małe poczucie własnej wartości i próbuje je podnieść błoną dziewiczą. Mam cnotę, więc jestem coś warta. Nie jest to motywacja dojrzała.

- Skąd się biorą takie lęki? To kwestia wychowania, charakteru?

- I jedno, i drugie, są także inne przyczyny. Kobieta mogła być wychowana w lęku do mężczyzn. Może mieć poczucie, że jest szarą myszką, osobą nieatrakcyjną, która nie może się podobać. Taka kobieta patrzy w lustro i myśli: 'Jestem brzydka i nieatrakcyjna, ale mam cnotę. Czyli jestem bardzo wartościowa, nie puszczam się.”

W jej ocenie mężczyzna powinien to docenić. Zależy jej też, żeby przeciągnąć ten stan jak najdłużej, najlepiej do ślubu. To taki typowy mechanizm obronny. Cnotę traktuje jak walor, którym próbuje grać.

Drugi biegun też nie jest dobry, jeśli szesnastolatka ma szesnastu partnerów na swoje urodziny i żyje w całkowitej swobodzie. Takie dziewczyny też mają problemy z ułożeniem sobie życia. Nawet jeśli się trochę wyszumią i potem już są skłonne do stabilizacji, to ich partner, kiedy się o tej przeszłości dowie, może tego nie zdzierżyć. Taki związek też nie przetrwa.

- Ale przecież mężczyzna chce mieć Madonnę i ladacznicę w jednym?

- Tak, ale ladacznicę tylko w jego łóżku.

- W podbiałostockiej Choroszczy odwiedził pan oddział, w którym będą leczeni sprawcy przestępstw seksualnych, głównie pedofile. To jeden z trzech takich oddziałów w Polsce. A jaka jest potrzeba społeczna? Co dotąd robiono z przestępcami seksualnymi poza tym, że wtrącano ich do więzienia?

- Po odbyciu kary sprawcy się nie zmieniali. Jeżeli ktoś jest ukierunkowany na zaspokajanie potrzeb seksualnych tylko w ten sposób, odbycie kary nie oznacza, że zakończy to jego zainteresowania.

Od lat otrzymywałem z zakładów karnych listy z błaganiem o pomoc. Autorzy stwierdzali wprost: 'Wyjdę i zrobię to samo. Niech pan pomoże panie doktorze”. Teraz, kiedy pojawiły się możliwości leczenia zarówno w warunkach zamkniętych, jak i ambulatoryjnych, ci ludzie mają szansę wyleczenia.

- Czyli współczesna medycyna ma narzędzia pozwalające wyprowadzić przestępcę seksualnego z kręgu jego zainteresowań?

- Jak najbardziej. Wręcz trzeba to robić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz