niedziela, 16 października 2016

Przepraszam za dr. Camerona


Dlaczego Paul Cameron promowany jest w kręgach kościelnych, chociaż jego tezy w ewidentny sposób odbiegają od nauczania Kościoła katolickiego na temat osób homoseksualnych?

Gość z USA dowodzi, że homoseksualizmem można się zarazić albo się go nauczyć. Twierdzi też, że życie homoseksualisty jest jałowe i pozbawione sensu. Na potwierdzenie tych tez podaje swoje „badania” (oparte często na analizie „wyguglowanych” artykułów prasowych), które „dowodzą” na przykład, że „aż 20-40 proc. przypadków molestowania dzieci to działanie homoseksualistów, choć stanowią oni zaledwie 1-3 proc. społeczeństwa”. Stosując taką metodologię, równie dobrze – i równie bez sensu – można by wnioskować o tym, że sprawcami większości aktów pedofilii są duchowni. Przecież o nich się najczęściej pisze…

Rzetelność badań dr. Camerona podważa wielu naukowców. On sam został w 1983 roku wykluczony z Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, które wcześniej wszczęło przeciw Cameronowi dochodzenie w związku z licznymi skargami psychologów na merytoryczną poprawność badań (w trakcie tego dochodzenia sam Cameron chciał wystąpić z APA, jednak procedury towarzystwa to uniemożliwiają). Kilka innych stowarzyszeń odcięło się od jego działalności badawczej. Amerykańskie Towarzystwo Socjologiczne stwierdziło na przykład, że „wystarczy pobieżna analiza działalności Camerona, aby dojść do wniosku, że nie ma ona nic wspólnego z nauką. Nauka jest jedynie przykrywką działalności ideologicznej. (…) Niektórzy socjologowie są zszokowani poziomem nadużyć pana Camerona”.

I tu, przyznam, czegoś bardzo istotnego nie rozumiem. Dlaczego Paul Cameron promowany jest w kręgach kościelnych, chociaż jego tezy w ewidentny sposób odbiegają od nauczania Kościoła katolickiego na temat osób homoseksualnych? Katechizm Kościoła katolickiego mówi o „głęboko osadzonych skłonnościach homoseksualnych”, których „psychiczna geneza pozostaje w dużej części niewyjaśniona” – a dla Camerona jest to po prostu dewiacja. Kościół pragnie, aby katolicy traktowali osoby homoseksualne „z szacunkiem, współczuciem i delikatnością” – a u Camerona są wyłącznie oskarżenia; żadnej delikatności, zero szacunku, brak współodczuwania (homoseksualiści to „zboczeńcy”). Katechizm wartościuje moralnie nie samą skłonność homoseksualną, lecz jedynie akty – Cameron uznaje homoseksualizm za „zarazę” i chce leczyć homoseksualistów, których nazywa „pasożytami” niebezpiecznymi dla społeczeństwa. Kościół wzywa do „unikania oznak jakiejkolwiek niesłusznej dyskryminacji” osób homoseksualnych – Cameron apeluje o rozważenie penalizacji homoseksualizmu.

Nie mogę pojąć, jak do tego nauczania mają się rozważania dr. Camerona, wygłaszane w Sekretariacie Episkopatu Polski i w auli kurii warszawsko-praskiej. W tym ostatnim miejscu na spotkanie z dr. Cameronem przyszli m.in. rodzice i nauczyciele, którzy potem zabierali głos. Z atencją odnosili się do samego wykładowcy i jego tez, dziękowali mu, że ich ostrzega oraz prosili o rady, jak chronić dzieci i młodzież, żeby nie „zarazili” się homoseksualizmem. Ci ludzie w większości przyszli na spotkanie do warszawsko-praskiej kurii, ufając, że zostanie im tam przekazana rzetelna wiedza. Czy to zaufanie nie zostało nadużyte?

Przepraszam Cię, Przyjacielu. Przepraszam też wszystkie osoby homoseksualne, ich rodziców i pozostałych członków rodzin. Przepraszam za dr. Camerona – za to, co i jak mówi on na temat osób homoseksualnych. (...) - laboratorium.wiez.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz