czwartek, 30 lipca 2015

List otwarty do Senatorów RP w sprawie ustawy o uzgodnieniu płci


28 lipca 2015 roku.

Drogie Panie i Panowie Senatorowie

Jestem pewna, że Wasza wiedza, wyobraźnia i empatia pozwoli Wam zrozumieć tragiczną sytuację osób transpłciowych związaną z przeżywaną przez nie sprzecznością pomiędzy odczuwaną płcią psychiczną a zewnętrznymi jej znamionami i społecznym wizerunkiem. Jestem pewna, że zdajecie sobie sprawę, iż jest to zjawisko trwałe - najprawdopodobniej ukształtowane w życiu płodowym człowieka.

Rozumiecie też oczywiście, z jaką opresją spotykają się w naszej kulturze osoby transpłciowe i jak straszne skutki powoduje to dla osób nią dotkniętych. Wystarczy powiedzieć, że najwyższy odsetek samobójstw notuje się wśród osób transpłciowych. Prawdopodobnie wiecie też, że transpłciowość nie jest wytworem współczesnej kultury - występowała w całej historii ludzkości i występuje we wszystkich kulturach na całym świecie.

Z pewnością wiecie Państwo, jaki jest obecny stan prawny: tzw. zmiana płci wymaga procesu sądowego, w którym oskarżonymi są rodzice osoby transpłciowej. A przecież dla nich ta sytuacja jest zwykle bolesna, łączy się z rozczarowaniem, cierpieniami, nierzadko poczuciem winy, czasem wręcz z odrzuceniem swego własnego dziecka. Wiele osób transpłciowych decyduje się na życie w kłamstwie właśnie dlatego, że obawia się reakcji rodziców albo nie chce przysparzać im cierpień i poniżenia w takim procesie sądowym. Chyba zgodzicie się Państwo, że obecne prawo robi wrażenie, jakby wymyślił je perfidny sadysta, który chce, by osoby transpłciowe i ich bliscy cierpieli jeszcze bardziej.

Rozumiem, skąd bierze się opór. Trudno sobie wyobrazić naszą - osób trans - sytuację. Sfera płciowości i seksualności budzi lęk, wolimy myśleć, że wszystko jest w niej proste, jasne i bezproblemowe. Niestety nie jest. Zadaniem Parlamentu jest jednak pochylać się nad każdym realnym problemem, nad cierpieniem każdej grupy społecznej. Zwłaszcza że w tym przypadku możemy łatwo pomóc cierpiącym ludziom. Ten akt życzliwości i humanizmu ma i tę ogromna zaletę, że państwo nie poniesie dodatkowych kosztów. Możemy zrobić coś dobrego właściwie za darmo, kosztem co najwyżej uprzedzeń i stereotypów niegodnych Parlamentarzysty.

Po uchwaleniu projektu tej ustawy przez Sejm RP obserwujemy kampanię dezawuującą ten projekt, a także burzliwą dyskusję na ten temat.

Być może także i Wy macie wątpliwości co do niektórych postanowień projektu ustawy. Sądzę, że opierają się one na nieporozumieniu.

Bardzo Was zatem proszę, przeczytajcie poniższą polemikę z podnoszonymi w debacie publicznej obawami i fałszywymi przekonaniami. Mam nadzieję, że przekonają Was przedstawione tu fakty i argumenty.

Oponenci twierdzą:

"Że o płci decyduje biologia i nie może ona być swobodnym wyborem człowieka".

Całkowicie należy się z tym zgodzić. Płeć i wszystkie jej przejawy mają charakter biologiczny. "Plan" na każdego człowieka zapisany jest w genach i chromosomach. Tam zapisane jest (czasem nie do końca dokładnie) to, jaki będziemy mieli wzrost, jaki typ umięśnienia, jaki temperament. Tam też zapisany jest "plan" na nasze cielesne i psychiczne znamiona płci. Ale w toku życia płodowego, a także potem, okazuje się często, że ten "plan" nie zostaje zrealizowany. W przypadku osób transpłciowych znamiona cielesne (fenotyp) rozwijają się według chromosomalnego "planu". Ale jeśli między 8. a 12. tygodniem życia płodowego nastąpi określona interferencja hormonalna między płodem a matką, zdarza się, że w mózgu płodu ośrodek, który determinuje płeć, kształtuje się inaczej niż fenotyp.

To też jest biologia.

A więc płeć to nie "swobodny wybór człowieka" - czyli nie wpływ kultury - to biologia. Osoba transpłciowa nie wybiera "płci kulturowej", ale na przekór radykalnemu treningowi płciowemu realizowanemu w procesie wychowania i socjalizacji, dalej odczuwa swoją, zdeterminowaną biologicznie płeć psychiczną. Czy umiecie sobie Państwo wyobrazić, jak silna musi być potrzeba utrzymania spójności własnego ciała, wizerunku publicznego i tożsamości psychicznej, aby zdecydować się na ekstremalnie trudne zaprzeczenie płci, jaka jest nam przypisywana?! Jak dokonać tego wobec najbliższych w domu, szkole lub w pracy wbrew posiadanym dokumentom i widocznym znamionom ciała? Jak trudno zdecydować się na korektę płci!? Proszę Was o odrobinę wyobraźni.

Projekt ustawy, podobnie jak dotychczas stosowana praktyka, wyklucza "swobodny wybór płci", stwarza solidne bariery formalne. Dla decyzji pochopnych , gdyby ktoś - choć trudno to sobie wyobrazić - chciał to zrobić pochopnie. Aby skorygować płeć prawną trzeba uzyskać dwie niezależne diagnozy (dzisiaj wystarczy jedna) wydane przez wykwalifikowanych lekarzy specjalistów, a decyzję podejmuje Sąd. Tak jak obecnie, tylko w trybie nieprocesowym.

W kontekście tego, co napisałam, jakże absurdalnym staje się kolejny argument przeciw projektowi ustawy, że "dla homoseksualistów będzie to ścieżka do zawierania jednopłciowych małżeństw". Wydaje się, że tego komentować nie trzeba, trzeba chorobliwej podejrzliwości i nieznajomości psychologii osób homoseksualnych, by snuć takie fantazje. Może tylko warto wspomnieć, że dotychczas nie było przypadków, aby korekta płci prawnej stawała się taką ścieżką. Nie ma też żadnych przesłanek, by tak miało stać się w wyniku działania ustawy w proponowanym brzmieniu.

Z mównicy sejmowej, w zapale krytyki projektu ustawy, padł także przerażający postulat: "zmianie metrykalnej powinna towarzyszyć interwencja medyczna", bo "w przeciwnym przypadku, jeśli ustawa wejdzie w życie, to korektę płci metrykalnej będzie można dokonywać wielokrotnie w ciągu życia, pozostając przy swojej płci biologicznej". Jak można tak brutalnie wymuszać decyzje, które należą do sfery wolności i intymności każdego człowieka! I skąd takie obawy? W myśl ustawy o zmianie decydować będzie Sąd na podstawie opinii lekarzy specjalistów. O ewentualnym odwrotnym procesie również. Takie przypadki zdarzają się owszem, ale niezmiernie rzadko, w Polsce ich dotąd nie było. Jeszcze raz powiem, że wpisanie do ustawy wymagania dokonania jakichkolwiek interwencji medycznych jako warunku dopuszczenia do prawnej korekty płci byłoby sprzeczne z Konstytucją, zwykłą etyką i prawami człowieka.

Dodam jeszcze, że projekt ustawy jest pełen dodatkowych "zabezpieczeń", by uniknąć decyzji pochopnych. Wprowadzamy limit wieku, a także obowiązek rozwodu przed podjęciem starań. Doprawdy, nie ma tu, Szanowni Państwo, żadnego ryzyka poza ryzykiem zrobienia czegoś dobrego dla innych.

Przyznam na koniec szczerze, że nie wszystko z tego, co mówią krytycy, rozumiem.

Nie rozumiem na przykład tego, co powiedział, mówiąc o tej ustawie, Abp Hoser: "Jej cel to zatomizowanie społeczeństwa do takiego stopnia, że staje się łatwym przedmiotem dla sprawujących władzę". Podzielam co prawda pogląd Arcybiskupa, że zatomizowane społeczeństwo trudniej stawia opór autorytarnej władzy, jednak całkiem nie potrafię znaleźć związku przyczynowo-skutkowego między zapisami ustawy a atomizacją społeczeństwa. Wręcz przeciwnie, jej przyjęcie świadczyć będzie o ludzkiej solidarności i zwykłej empatii.

Dziwią mnie także osoby, które z pozycji wiary katolickiej atakują projekt ustawy, twierdząc, że naszą płeć determinuje ciało, jakie dał nam Stwórca, a nie tożsamość psychiczna, czyli mówiąc innym językiem - dusza, jaką nas obdarzył. Zawsze sądziłam, że dla osób wierzących podstawą jest prymat ducha nad cielesnością, a miłość bliźniego jest moralnym nakazem. Tak niewiele tego uczucia obserwuję u niektórych katolickich krytyków projektu ustawy o uzgodnieniu płci.

Wierzę, że Panie i Panowie Senatorowie pochylą się z uwagą na faktami i argumentami dotyczącymi tej ustawy i uchwalą jej przyjęcie.

Serdecznie za to, w imieniu własnym i w imieniu osób transpłciowych, dziękuję.

Anna Grodzka

****

Szanowna Pani Senator, Szanowny Panie Senatorze,

30 lipca podczas posiedzenia Komisji Senackiej będziecie rozpatrywać Państwo ustawę o uzgodnieniu płci. Ustawa jest odpowiedzią na dotychczasowy brak ustawowych regulacji procedury korekty płci prawnej przez osoby, u których istnieje niespójność między tożsamością płciową a oznaczeniem płci wpisanej do aktu urodzenia.

Apeluję dziś do Państwa o opowiedzenie się za prawem człowieka do samostanowienia, apeluję jako osoba, której ustawa nie dotyczy, jako zwykła kobieta - normatywna płciowo i seksualnie - żona, matka i babcia.

Pragnę zaznaczyć, że osoby transpłciowe nie są wytworem współczesnej kultury, istniały w całej historii ludzkości i nadal istnieją we wszystkich kulturach świata. I chociaż stanowią mniejszość społeczeństwa, to nie można odmawiać im prawa do życia zgodnie z tym, jak się czują.

Ustawa, którą będziecie rozpatrywać, dotyczy wyłącznie procedur prawnych, nie dotyka kwestii medycznych, które pozostawione są w gestii specjalistów medycyny w zakresie psychiatrii i seksuologii. To do nich należy skrupulatne zbadanie wnioskodawcy, przeprowadzenie diagnozy i wydanie orzeczenia o występowaniu utrwalonej tożsamości płciowej odmiennej od płci wpisanej do aktu urodzenia.

Tymczasem ugrupowania sprzeciwiające się prawom człowieka osób transpłciowych robią wszystko, by przekazywać Państwu nieprawdziwe informacje zarówno na temat samej ustawy, jak i sytuacji osób transpłciowych w Polsce.

Sugerują m.in., że osoby homoseksualne będą „zmieniać płeć, by zawrzeć homomałżeństwo ze swoim partnerem czy partnerką”. Trudno nawet wyobrazić sobie, by osoba homoseksualna dobrze czująca się w swoim ciele, akceptująca swoją tożsamość płciową i seksualną chciała przechodzić długi, żmudny i kosztowny proces diagnostyczny, a następnie funkcjonować społecznie niezgodnie ze swoim psychicznym poczuciem płci. Przecież właśnie dlatego osoby transpłciowe dążą do zmiany swoich danych, by wreszcie być sobą prawnie i społecznie. Trudno mi również wyobrazić sobie, by lekarze specjaliści z ogromnym, nierzadko wieloletnim doświadczeniem w diagnozowaniu osób transpłciowych wydali takie orzeczenie osobie, która nie wykazuje niespójności między tożsamością płciową i oznaczeniem płci wpisanej do aktu urodzenia.

Innym manipulacyjnym stwierdzeniem jest, że ustawa „znacząco upraszcza procedurę zmiany płci metrykalnej – tak, aby do przeprowadzenia tej operacji nie była potrzebna opinia niezależnej komisji lekarskiej, lecz jedynie orzeczenia dwóch dowolnych lekarzy”. Ustawa wprowadza obowiązek przedstawienia dwóch niezależnych orzeczeń specjalistów psychiatrii i seksuologii, a nie „dwóch dowolnych lekarzy”, a więc jeszcze bardziej niż dotychczas zabezpiecza przed ewentualnymi omyłkami i pochopnymi decyzjami. Należy też podkreślić, że w obecnym stanie prawnym do korekty płci prawnej sąd wymaga orzeczenia jednego specjalisty, a nie komisji lekarskiej!
Istotnym uproszczeniem wprowadzonym przez ustawę jest natomiast nieprocesowy tryb rozpoznawania wniosku zamiast dotychczasowego trybu procesowego, podczas którego dorosła osoba transpłciowa zmuszona jest pozywać do sądu własnych rodziców, co niejednokrotnie nasila konflikty rodzinne. Po wejściu w życie ustawy ten proces będzie odbywać się z poszanowaniem godności zarówno osób transpłciowych, jak również ich bliskich.

Niektórzy przeciwnicy ustawy próbują grać na uczuciach twierdząc, że wniosek o uzgodnienie płci może złożyć osoba niepełnoletnia. To nieprawda! O uzgodnienie płci może wnosić tylko osoba, która ma pełną zdolność do czynności prawnych, u której stwierdzono występowanie tożsamości płciowej odmiennej od płci wpisanej do aktu urodzenia i nie pozostaje w związku małżeńskim.

Kolejnym argumentem przeciwników ustawy są pieniądze: „Koszt przeprowadzenia wszystkich tych procedur (zmiana numeru PESEL, dowodu osobistego, a nawet… aktu urodzenia) poniosą oczywiście podatnicy". To nieprawda! Nigdzie w ustawie nie ma zapisu, że wydawanie nowych dokumentów jest bezpłatne dla wnioskodawcy.

Pani Senator, Panie Senatorze, proszę zaufać prawnikom, specjalistom medycyny i seksuologii oraz ekspertom organizacji pozarządowych, którzy kilka lat pracowali nad ustawą, wypracowując najbardziej możliwy do przyjęcia kształt tego aktu prawnego.

Z poważaniem,

Lalka Podobińska
Wiceprezeska Fundacji Trans-Fuzja

****

"Mam na imię Zbigniew. Urodziłem się jako biologiczna kobieta" Historia Zbigniewa

Jestem transseksualistą k/m. Dziś już po wszystkich zabiegach. Droga do celu, aby być sobą była długa i wyboista.

Kiedy to się zaczęło. Bardzo wcześnie, odkąd pamiętam, jeszcze przed przedszkolem miałem może około 4 lat, kiedy pierwszy raz publicznie powiedziałem, że jestem chłopcem. Cieszyłem się, kiedy inni mnie tak postrzegali, niestety moja matka zawsze prostowała tę opinię pośpiesznie, dodając, że jestem dziewczynką.

Lata szkolne przeminęły szybko. W podstawówce nienawidziłem sprawdzania obecności, chyba że robiono to z nazwiska, w innym przypadku czułem się jak ufoludek. To imię nie pasowało do mnie, do tego, kim byłem.

Często zmieniałem szkoły, ponieważ często się przeprowadzaliśmy. Nie miałem większych problemów z nauką, ale sam strach przed wezwaniem mnie do tablicy jako dziewczyny mnie paraliżował.

Ci, którzy mnie znali, szczególnie koledzy akceptowali to, zawsze byłem lubiany i miałem powodzenie u dziewcząt.

Jednak kiedy moi koledzy umawiali się na randki, ja mogłem tylko pomarzyć, bo nie wyobrażałem sobie randki z chłopakiem, a koleżanki nie traktowały mnie jako obiekt westchnień.

Nie wiedziałem, co mi dolega, dlaczego się różnię od innych, nie rozumiałem tego.

W wieku 15 lat przeczytałem artykuł na temat transseksualizmu i zrozumiałem, że to dotyczy mnie. Mój świat się zawalił, to kosztowało masę pieniędzy. Nie wierzyłem, że kiedyś mi się uda być sobą.Zacząłem nienawidzić siebie. Piłem z rozpaczy. Niby dla innych uśmiechnięty w głębi rozerwany wciąż zadający sobie pytanie: „czemu mnie to spotkało? za jaką karę?”
W końcu po długich rozmowach z różnymi nauczycielami w różnych szkołach, trafiłem na Panią pedagog, która poradziła mojej matce kontakt z seksuologiem. Pierwszym był Lew-Starowicz, drugim dr Dulko. Nie przekonało jej to.

Wyjechałem za granicę, bez dokumentów pracowałem na czarno, ale mogłem chociaż w pewnym sensie być sobą, jednak wciąż cierpiałem.
Trafiłem na Pastora kościoła protestanckiego, który mi powiedział, że jestem człowiekiem i mam prawo do szczęścia, ale żebym o tym nie opowiadał, bo ludzie nie zrozumieją. I nie mówiłem.

Wróciłem do Polski. Zostałem zgwałcony przez syna przyjaciółki mojej matki. Moja matka skwitowała to krótko: „skoro się zachowujesz jak facet, to on chciał sprawdzić czy tak jest, to twoja wina”.

Zamknąłem się jeszcze bardziej w sobie. Chciałem umrzeć, próbowałem się zabić. Nigdzie mnie miałem wsparcia, nikt mnie nie rozumiał.
Znów wyjechałem.

Wróciłem po 2 latach pełen nadziei, że mi się uda.

Znalazłem nowego lekarza. Przeszedłem wiele godzin różnego rodzaju testów psychologicznych, psychiatrycznych, różnych badań w tym genetycznych.

Zacząłem leczenie w 2003 roku, wtedy testosteron kosztował 5,60 zł był refundowany (dziś omnadren kosztuje około 50 zł), opakowania starczało na miesiąc. Potem pierwsza operacja. Byłem sam. Nawet moja matka nie rozumiała jak można sobie robić taką krzywdę, widziała blizny i krwiaki po operacji, ale ja wiedziałem, że tylko tak uda mi się odzyskać życie.

Nadszedł etap rozprawy sądowej. Musiałem pozwać swoich rodziców, ponieważ ojciec mieszkał za granicą, został wyznaczony za niego kurator. Trzy lata walczyłem w sądzie o siebie. Raz w miesiącu zawsze byłem osobiście w sądzie. dopytując o termin rozprawy. W ciągu tych 3 lat byli wyznaczani biegli. Znów psycholog, psychiatra i seksuolog. Wtedy już nie byłem sam, wspierała mnie moja dziewczyna, chociaż broniłem się długo przed tym uczuciem, mój lekarz prowadzący doradził mi, żebym komuś zaufał i zaczął być szczęśliwy.
Po prawie dwugodzinnej rozprawie, na której prowadziłem debatę z Panią Sędzią na tematy Biblijne, udowadniając, że mam prawo żyć, pracować i być szczęśliwym wygrałem, zapadł wyrok stwierdzający, że jestem mężczyzną. Cieszyłem się jak dziecko, wreszcie mogłem zacząć żyć w miarę normalnie.

Skończyłem szkołę policealną jako najlepszy na roku. Zacząłem pracować. Mając pieniądze, skończyłem studia ekonomiczne, bo zawsze chciałem mieć własną firmę. Kolejny etap druga operacja usuwająca macicę i przydatki we Wrocławiu. Pojechałem ze mną moja matka, nawet jadąc na salę operacyjną, zażartowałem do anestezjologa, że może się nie obudzę. Cieszyłem się, że próbuję walczyć o siebie i pokonuję kolejne etapy, ale z drugiej strony był strach, że ktoś się dowie o mojej przeszłości i zada mi ból.

Zacząłem kolejne studia tym razem inżynierskie informatyczne, przekonałem się, że to moja pasja dawno temu, ale operacje były priorytetem więc musiałem odczekać chwilę, żeby się móc kształcić dalej, w międzyczasie skończyłem policealną szkołę z dyplomem państwowym technik informatyk.

Przyszła pora na ostatnio operację, składającą się z dwóch etapów wytworzenia prącia i zaprotezowania.

Na ulicy nikt nigdy by nie powiedział, że jestem osobą transseksualną. Moje życie zaczęło się dopiero w 2006 roku, wtedy dostałem nowy dowód, a od tego czasu skończyłem dwie szkoły policealne, studia licencjackie na kierunku ekonomia, podyplomowe z informatyki i jestem w trakcie kończenia studiów inżynierskich. Znam cztery języki obce. Kocham zwierzęta i ludzi, nawet jeśli potrafią być podli dla innych, wierzę, że skoro taki się urodziłem, to jest w tym jakiś cel, dlatego staram się być dobrym człowiekiem, odpowiedzialnym i pracowitym.

Transseksualizm to nie wybór, nie mój wybór. Gdybym mógł wybrać, wiedząc, że to mnie czeka, wolałbym się nigdy nie urodzić.

Sam się nie ujawniam, bo chcę żyć w miarę normalnie bez spojrzeń, uśmieszków, docinek czy wrogości. Piszę to aby pomóc innym osobom w takiej sytuacji, pozwólcie nam żyć.

Jeżeli ktoś uważa, że to własny wybór, niech przejdzie to, co ja. Niech przejdzie wszystkie te operacje, poczuje ten ból, niech czuje spojrzenia innych i się zastanawia każdego dnia: „Dlaczego ja?”

Nie, nie życzę tego największemu wrogowi. Bez względu co o nas myślicie. Rodzimy się z naszych matek i ojców, nie ich wina, że tacy się urodziliśmy, więc dlaczego ich mamy za to winić i walczyć z nimi w sądzie? Człowiek to nie płeć, nie za płeć kogoś kochamy, lubimy, czy szanujemy, ale za jego charakter, postawę i zasady.

—-Wysyłajcie nam swoje historie, spostrzeżenia i potrzeby. Wszystkie zbierzemy i przekażemy osobom decyzyjnym. Komisje senackie zbiorą się w najbliższy czwartek, 30 lipca, a 4 sierpnia odbędzie się posiedzenie, na którym najpewniej będzie miało miejsce głosowanie nad ustawą!

Do tego czasu chcemy zebrać jak najwięcej Waszych spostrzeżeń. To jest ten czas, kiedy mamy szansę sprawić, aby transpłciowe głosy z całej Polski zostały usłyszane!

Wszystkim osobom zapewniamy anonimowość. Swoje historie przesyłajcie na adreswiktor.dynarski@transfuzja.org.

Inne historie na stronie TransFuzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz