środa, 20 maja 2015

Afera na całość po jak mogła dziennikarka obnażyć głosujący na Dudę


Ostatni tekst Karoliny Korwin-Piotrowskiej jest naprawdę dobry. Napisany z werwą, stylem dobranym odpowiednio do formatu, poprzetykany odniesieniami do tematów powszechnie znanych i opinii raczej akceptowanych wśród jego adresatów. Jest też przykładem fantastycznej manipulacji emocjami czytelnika: od sporego fragmentu o tym, że homofobia jest be, przez antycypację krytyki w wykonaniu gejów-oszołomów, po pięknie odmalowany portret bezmyślnej „polskiej ciotki”. Jednak przede wszystkim dużo mówi o strachu. Strachu przed tym, że jej zaszkodzę.

„Do jasnej cholery, obudźcie się. Bez względu na to, kto wygra te wybory, wasz głos oddany na prawicę będzie dowodem na to, że może rację mieli ci, co mówili, że macie jako grupa nierówno pod sufitem.” Dużo czasu poświęciłem w życiu na martwienie się o to, czy ktoś przypadkiem nie myśli, że jestem nienormalny. Drugie tyle zajęło mi nauczenie się, że to strata czasu. Dla jednych zawsze będę niebezpiecznym dewiantem, choćbym cały obwiesił się kotylionami Bronka. Dla innych – w tym jak widać dla Karoliny – normalny jestem warunkowo. Jeśli pomogę jej bronić się przed PiS-em, jestem rozsądnym gościem. Jeśli powiem, że Bronek ma mnie w dupie, jestem niezrównoważoną biedną ciotką. Karolina pisze, że nie chce żeby to, z kim się sypia było wyznacznikiem człowieczeństwa, ale gdy ma ze mną problem bez oporów „zagląda pod kołdrę” (lubi to sformułowanie). To słaby pomysł, bo akurat pod kołdrą głównie śpię.

Po lekturze artykułu i wpisów na Twitterze Karoliny mam wrażenie, że już okopała się na pozycji zgnębionej sojuszniczki. Przecież popiera, rozumie i nie jest uprzedzona, a tutaj nagle komuś coś nie pasuje. Odpisuje, że ludziom brak dystansu i poczucia humoru, a ja już się w tym gubię, bo nie wiem, co w tym tekście było na poważnie, a co nie. Wiem tylko, że Karolina już mnie nie lubi, bo „jestem roszczeniowy”, gdy mówię, że tęcza na placu raczej mi nie pomoże, gdy mój facet poważnie zachoruje.

Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że nigdy nie zagłosowałbym na Dudę, ani tzw. polską prawicę i też trudno mi zrozumieć osoby LGBT które tak robią. Tylko że w przeciwieństwie do Karoliny nie czuję się na siłach strofować kogoś z pozycji oświeconego autorytetu, posiłkując się całym arsenałem stereotypów powtarzanych – tak – właśnie przez prawicę. Jako sojuszniczka na pewno mnie zrozumie... Pride Magazyn

Po prostu nie rozumie teraz wszyscy grzmią jak kto  miedzy Komorowskim, a Dudą, czy tylko oni startowali, najpierw głosować, nie trzeba było głosować na Dudę, a teraz narzekają. Niektórzy traktują wybory jako zabawę czy żart, wymyślają sobie sarny, kosmitów .... Widać w tym kraju wiele osób nie dorosło demogracji.

Czy sami nie jesteśmy wini, że nie widzą nas politycy, garstka ludzi najczęściej protestuje pod sejmem, a gdzie resztę, ma w dupie. Coś wolą głosować na homofoba niż partie pro LGBT np zielony, a później narzekać jak mi źle.

"Należy przekształcić izbę wyższą parlamentu w reprezentację osób zaufania publicznego, w tym przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich z dominującą reprezentacją Episkopatu Kościoła katolickiego" - to pomysł współpracownika Dudy, posła PiS Krzysztofa Szczerskiego - Gazeta Wyborcza.

Widać arabia saudyjska katolicka zbliża, może Komorowski olewa, ale na same żądanie, ale głosowanie na Dudę, można pogorszyć sobie. To co już mamy może być odbieranie, będzie, wyrzucanie nauczycieli LGBT, zakaz parad, wymyślać sobie terrorystów gejów, wmawiać że jacy my źli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz