czwartek, 18 grudnia 2014

23-letni amerykański pływak dotyczące o życiu w szafie i o swym coming oucie


Replika: 23-letni amerykański pływak Tom Luchsinger, mistrz z tytułem Pływaka Roku 2013, napisał tekst o życiu w szafie i o swym coming oucie dla portalu outsports.com
Cytujemy prawie w całości. To chyba nasz najdłuższy post...ale warto.
„Król Podwójnego życia”
„Kwiecień 2013.
Budzę się, patrzę na budzik: 2.58. Długi dzień przede mną. Na trening wstać muszę dopiero o 5.03. Tak, jestem dokładny. Mózg zaczyna jednak od razu pracować. Czuję, jak serce przyspiesza i zaczynam się pocić, gdy do głowy przychodzi mi natrętna myśl:

Biorę książki z szafki, czytanie może mnie uspokoi. Nie, jednak nie tym razem. Ludzik w mojej głowie staje się głośniejszy i bardziej agresywny:

Już nie usnę.
Oprócz zwykłych zajęć jestem na uniwerku – University of North Carolina - członkiem czterech komisji sportowych, mam sporo roboty. Więcej niż sporo. Spotykam się z kierownikami sekcji, organizuję wizyty dzieci chorych na raka na sportowycheventach, zapoznaję nowych studentów z życiem na kampusie… Inni przy czterech komisjach by nie wyrobili. Dla mnie cztery to nawet za mało. Przeglądam papiery na biurku, jest godz. 3.30. Czas się wlecze. Sekundę po tym, jak przestaję myśleć o czymś konkretnym, słyszę ludzika:

Czuję się pokonany. Idę do łazienki. Biorę prysznic. Staję przed lustrem i patrzę na swoje ciało. Nie jest dobrze. Mój sześciopak nie wygląda jak sześciopak – na górze lepszy, na dole gorszy, a przez to w środku jakiś nieproporcjonalny. Za mała klata. Plecy jakieś powyginane. Kumple mówią, ze wyglądam, jakbym nie miał kręgosłupa.
Rzeczywiście, jestem bez kręgosłupa. Żyję sobie w moim cichym wstydzie, nienawidząc w sobie właściwie wszystkiego.
Wracam do pokoju, ubieram się (…) Patrzę na moje 12 medali ACC, na 10 dyplomów ze szczebla krajowego, trzy trofea, też ze szczebla krajowego, na mój tytuł Pływaka Roku. Osiągnięcia z czterech ostatnich lat. Moi kumple mogą o takich tylko pomarzyć. Jakoś nie potrafię się z nich cieszyć.

Jest 3.51.Jeszcze 72 minuty czekania.
Biorę różaniec, który dostałem od babci. Trzymam go przy łóżku, bo może odmawianie różańca odgoni złe myśli. No i modlitwa. Może wymodlę w końcu tego heteryka. Heteryka, którym bardzo chcę być a którego nijak nie umiem rozgryźć.
Mówię „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś Mario”. Odganiam geja z siebie.
5.03. Budzik dzwoni. Nie musi, przecież nie śpię.
***
Gdy w czerwcu 2013 zdobyłem tytuł mistrza na szczeblu krajowym, moje życie zmieniło się w jednej chwili: nagle zakwalifikowałem się jako kandydat do olimpiady w 2016 r. Nagle miałem fanów i miałem sponsora. Ludzi, którzy… chcą cały czas wiedzieć, co się ze mną dzieje.
Media społecznościowe znienawidziłem. Przerażała mnie myśl, że ktoś mógłby mnie wyoutować w Internecie. Gdy zostałem zawodowcem, Facebook, Instagram i Twitter stały się złem koniecznym.
Ale moje przerażenie nie kończyło się na nich. Dziennikarze? Sam widok kamery albo gościa z mikrofonem na basenie sprawiał, że byłem w stanie spieprzyć zawody.
To przecież normalne, że media chciały fotki czy wypowiedzi od mistrza, nie? Czyli ode mnie. A jednak i tak z osłupieniem zastanawiałem się: „Po co im moje zdjęcie? Po co wypowiedź? Filmik? Przecież jestem kryptopedałem”
Wywiady? Ale w jaki niby sposób miałbym czuć się komfortowo przed kamerą? Bycie w centrum uwagi – coś, co inni sportowcy często po prostu kochają – mnie przyprawiało o skręty kiszek.
Każdy post na FB czytałem 10-20 razy przed kliknięciem „Opublikuj”. Czy na pewno nie ma w nim absolutnie nic, co mogłoby komuś nasunąć na myśl coś o mojej seksualności? Filmiki ze sobą oglądałem setki razy, analizując czy zachowuję się odpowiednio męsko i co poprawić następnym razem. Nauczyłem się grać. Przed mediami, przed trenerami, przed kumplami z mojego teamu, i oczywiście przed rodziną.
Stałem się Królem Podwójnego Życia.
Po roku zawarłem umowę z samym sobą: jeśli nie zdobędę tytułu mistrza w 2014, to zmieniam swoje życie - robię coming out. Dla własnego zdrowia, które zaczęło wymykać mi się spod kontroli. Pociłem się tak potwornie, że cały czas byłem odwodniony. Hormony stresu we krwi osiągnęły poziom trzykrotnie większy niż rok wcześniej. (…)
Nie zdobyłem tytułu. Nawet nie byłem blisko – byłem siódmy.
Sierpień 2014.
Jestem półżywy ze strachu, ale zaczynam się otwierać. Powiedziałem Warrenowi, starszemu pływakowi, o którym wiedziałem, ze jest gejem. Warren bardzo mi pomógł i doradzał mi przez cały proces późniejszego coming outu.
Najpierw powiedziałem mojemu starszemu bratu – Ryanowi. Skurczybyk nawet nie mrugnął okiem. 20 minut po moim coming oucie już robił sobie jaja z brata geja.
Potem moja najlepsza przyjaciółka Kate. „O, Boże, czemu nie powiedziałeś wcześniej? Super!”
Cała w skowronkach, cała ona.
(…)
Przed rozmową z rodzicami dostałem taki wysyp trądziku, jak jeszcze nigdy wcześniej. W końcu zadzwoniłem do nich. Rozpłakałem się zanim cokolwiek powiedziałem, ale w końcu wykrztusiłem;
„Jestem gejem. Nie wiem, co teraz”
Oni wiedzieli: „Ale jesteś tym samym Tomem, którego znamy od 23 lat?”
Czułem, jak serce „spada” mi do żołądka: „Tak”
„No to w czym rzecz?”
Mam farta, nie wszyscy mają takich rodziców.
Potem zacząłem się outowac bez fanfar, w normalnych rozmowach. Kumplom z drużyny powiedziałem pomiędzy jednym a drugim zestawem ćwiczeń na siłowni. Nie zrobiło to na nich wrażenia. (…)
Po tylu latach tłuczenia się sam ze sobą zacząłem się akceptować. Potworny wstyd zastąpiła duma z tego, kim jestem.
Hej, mam na koncie osiągi, których większość heteryków mieć nigdy nie będzie!
Moje przyjaźnie się wzmocniły. Uśmiech na ustach mam prawdziwy – i pojawia się on coraz częściej. Więcej się śmieję. Wciąż nad tym pracuję, ale chyba mogę już nieśmiało powiedzieć: lubię się.
Ciągle jestem ten sam Tom, ale teraz w dużo lepszej wersji.”
Foto: Tom Luchsinger

1 komentarz:

  1. bardzo ciekawy wpis :) musieliście się nieźle namęczyć z tłumaczeniem :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń