niedziela, 14 kwietnia 2013

Film Maurycy


Anglia, początek XX wieku. Maurice oraz Clive są studentami na Uniwersytecie w Cambridge, których łączą wspólne pasje i marzenia. Mężczyźni spędzają ze sobą dużo czasu. Wbrew przyjętym normom społecznym, zakochują się w sobie - HBO.

To piękny film o czasach, kiedy ludzie z miłości umierali i tracili zdrowy rozsądek. Biły rozgorączkowane serca, czasem do przedstawicieli tej samej płci.

Mamy teraz takie czasy, że homoseksualiści są modni. Po latach nieobecności w oficjalnym nurcie, weszli z impetem do kina, telewizji, popkultury. To homoseksualista jest, szczególnie po serialu „Seks w wielkim mieście“ najlepszych kumplem każdej kobiety. Osoby o orientacji homoseksualnej są równoprawnymi bohaterami mediów. Dlatego może niektórym jest trudno sobie wyobrazić, że przez całe wieki ich skłonności uważane były za wstydliwą chorobę, której należy sie wstydzić, ukrywać, bo jeśliby dowiedziało się o nich społeczeństwo, znaczyłoby to koniec kariery, odsunięcie na margines społeczeństwa. Tak, choć trudno to sobie wyobrazić, tak kiedyś było.

O tych czasach opowiada „Maurice“. To brytyjski melodramat z 1987 roku na podstawie powieści Edwarda Morgana Forstera, całość wyreżyserował z wielką klasą, kulturą i wyczuciem wielki artysta kina - James Ivory. To dzięki niemu ten film ogląda się bez niezdrowej ciekawości, ale za to ze zrozumieniem wahań uczuć. Ważna jest data powstania filmu - były to lata, kiedy oficjalnie pewne rzeczy na ekranie jeszcze nie uchodziły, patrzono na nie z lękiem, a co poniektórzy - z zawstydzeniem i obrzydzeniem. A tu mamy historię gorącego uczucia, które wybuchło pomiędzy dwoma studentami uniwersytetu w Cambridge.
Akcja filmu toczy się w edwardiańskiej, ubranej w sztywny gorset konwenansów Anglii w latach 1909-1913. Maurice Hall jest atrakcyjnym młodzieńcem, który pewnego dnia słyszy wyznanie miłości od swego kolegi ze studio, Clive’a Durhama, lekko zblazowanego przedstawiciela wyższych sfer. Na początku Maurice odrzuca zaloty, bowiem ma wpojone, że jest to coś nieprzyzwoitego, a do tego - w Anglii w owych czasach było to przestępstwo karane więzieniem i wykluczeniem ze społeczeństwa. Potem jednak uczucie zwycięża. Chłopcy lgną ku sobie. Są zaloty, pocałunki, coraz większa bliskość. Uczucia muszą pozostać w tajemnicy, ale to nie oznacza, że są słabe. Każdą wolną chwilę chłopcy spędzają razem.

Nawet kiedy Maurice zostaje wyrzucony z uniwersytetu ich związek kwitnie. Maurice podejmuje z sukcesem prace w londyńskim City. Jednak powoli ich drogi się rozchodzą, na pewno momentem przełomowym jest publiczny proces Lorda Risleya, który był homoseksualistą, czyli praktykował “rozpustę Greków” i został przyłapany na zalotach do pewnego wojaka. Jego kariera zostaje zniszczona, a Clive zaczyna się bać, że to samo może stać się z nim, a on ma zrobić wielką karierę polityczną…

W obawie przed zaprzepaszczeniem kariery, Clive postanawia porzucić dotychczasowe życie i po powrocie z podróży po Grecji rozstaje się z Maurice'em. Niedługo potem- żeni się. A Maurice, po tym, jak nieskutecznie za pomocą hipnozy próbował wyleczyć się z homoseksualizmu, ląduje w doskonale umięśnionych ramionach pewnego służącego…. i jego uczucie do Clive’a wygasa….Tak kończy się prawdziwa miłość.

To piękny film o czasach, kiedy ludzie z miłości umierali i tracili zdrowy rozsądek. Piękne i naiwne choć brutalne były to czasy, w których pod sztywnymi gorsetami potwornych konwenansów biły rozgorączkowane serca, czasem do przedstawicieli tej samej płci.

W rolach dwóch kochanków wystąpili - jasnowłosy James Wilby jako Maurice i młodziutki wówczas Hugh Grant jako nastawiony na karierę, zepsuty przez rodzinę i słaby charakter, Clive. Obydwaj wyglądają jak żywcem wyjęci z portretów z początku XX wieku. Eleganccy, piękni, lekko zepsuci i pewni siebie.

Kiedyś, choć dzisiaj trudno w to uwierzyć, kiedy uczucie definiują sms-y, naprawdę ludziom pękały z miłości serca. Wariowali pod wpływem temperatury uczuć. Warto zobaczyć ten piękny, emocjonalny i prawdziwy film o tych czasach… - Karolina Korwin Piotrowska dla HBO.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz