poniedziałek, 4 marca 2013

Newsweek: nacjonalizmie młodych i Michał Piróg o nietolerancji w Polsce


Newsweek: Liberalna Polska abdykowała w świecie idei. Tę próżnię zaczynają wypełniać nieszczęśnicy w gorylich maskach.

Ostatnie uniwersyteckie ekscesy podskakujących troglodytów i patriotyczne wzmożenie kiboli nie świadczą o tym, że w Polsce narasta jakaś brunatna fala. Jest to raczej fala brutalna, fala agresji ilustrująca niebezpieczną kumulację złej energii.

Jeśli coś jest w tym wszystkim intrygujące, to nacjonalizm pęczniejący w okolicach uniwersyteckich. Na Zachodzie (czas odświeżyć ten termin, bo coraz bardziej widać, że Zachodem to jednak nie jesteśmy i długo nie będziemy) uniwersytety są naturalnym siedliskiem liberalizmu i lewicowości. U nas dla odmiany w coraz większym stopniu właśnie tam szarżują „prawdziwi Polacy”. Dokładnie 45 lat temu jako robotniczy aktyw sumiennie pałowali studencką gówniarzerię. Dziś w gorylich maskach próbują zakrzyczeć wstrętne lewactwo. Obskurantyzm, głupota, chamstwo – zgoda, to wszystko musi być obecne w społeczeństwie, ale dlaczego nie na marginesie, lecz w Auditorium Maximum? (...)

Kiedy skrajnie prawicowe bojówki zaczęły wychodzić na ulicę i zakłócać nawet debatę uniwersytecką, nagle dostrzegamy, jak wielką mają dziś siłę i realne wpływy. Zdaniem socjologa Sergiusza Kowalskiego, taki stan utrzymuje się jednak od wielu lat, a za wpuszczenie radykałów do tzw. mainstreamu bezpośrednio odpowiada Jarosław Kaczyński, który pierwszy zaprosił ich do wielkiej polityki Na temat.pl.

W Newsweeku też artykuł Michał Piróg o nietolerancji w Polsce,

„Mój partner czasami się śmieje, że jeśli raz dziennie nie usłyszymy na ulicy: "Piróg, ty pedale!", to jest to dzień stracony. Przyznanie się do homoseksualizmu na prowincji jest wydaniem na siebie wyroku” – mówi w dzisiejszym „Newsweeku” Michał Piróg, który coming out zrobił kilka lat temu nie tylko jako gej, ale też jako Żyd. I o tym też mówi: „Ja słyszę na okrągło: "Wypierdalaj do Izraela. Wracaj do siebie, ty Żydzie!". A przecież ja jestem u siebie.”

Do nietolerancji w Polsce, zdaniem Piróga, przyczynia się Kościół katolicki.
„Skoro tak nie lubimy innych, to odrzućmy osiągnięcia pedała Newtona i zwykłego Żyda Einsteina. Pozbądźmy się rzeczy produkowanych w Azji, nie słuchajmy jazzu, bo nie lubimy czarnych. Bądźmy wierni swojej nienawiści. Czy takiej Polski właśnie chcemy?”


fragment:
Czasami żartuję, że Jezus urodził się w Częstochowie w słowiańskiej i katolickiej rodzinie, jego matka była już chrześcijanką od pokoleń, a ojciec prawdziwym Polakiem - mówi tancerz i choreograf Michał Piróg.

NEWSWEEK: Czy w Polsce trudniej być Żydem, czy pedałem?
MICHAŁ PIRÓG: Trudno być każdym, kto odbiega od głównego nurtu. Czy to ze względu na kolor skóry, czy orientację seksualną, inny jest jak zarazek choroby, na którą nie wymyślono jeszcze lekarstwa. Mój partner czasami się śmieje, że jeśli raz dziennie nie usłyszymy na ulicy: „Piróg, ty pedale!”, to jest to dzień stracony.

NEWSWEEK: Czyli trudnej być pedałem.
MICHAŁ PIRÓG: No nie. Moja rodzina przez lata nie ujawniała tego, że jesteśmy Żydami. Zdekonspirowałem ją przez przypadek w programie Kuby Wojewódzkiego. Wcześniej wszyscy straszyli, że Kuba będzie chciał mnie rozjechać, wywlekając mój homoseksualizm. A on zadał pierwsze pytanie: „Czy to prawda, że jesteś Żydem?”. Odparłem zgodnie z prawdą: „Tak”. Okazało się to większym skandalem niż fakt, że jestem gejem.
Do dziś uważam, że było to pytanie niestosowne, bo wywiady nie zaczynają się od pytania: „Czy to prawda, że jesteś z Olsztyna? Czy to prawda, że jesteś Węgrem?”, itd. Okazuje się jednak, że Żyd to w Polsce wciąż narodowość pod specjalnym nadzorem.

NEWSWEEK: Pana rodzina na tym ucierpiała?
MICHAŁ PIRÓG: Mama usłyszała wtedy od kobiety, której w stanie wojennym bardzo pomagała: „Wiedziałam, kurwo, że coś ukrywasz. Jesteś żydowską szmatą”. Takie podziękowanie za wieloletnią pomoc. Dużo ludzi się odwróciło. Brat stracił sporo klientów, bo usłyszał, że jako Żyd ma pieniądze, więc nie będą dawali mu dalej zarabiać.

NEWSWEEK: Pana też atakowano?
MICHAŁ PIRÓG: Ja słyszę na okrągło: „Wypierdalaj do Izraela. Wracaj do siebie, ty Żydzie!”. A przecież ja jestem u siebie. Polska to kraj, w którym się urodziłem. Całkiem niedawno miałem przy placu Na Rozdrożu w Warszawie sytuację, która mnie przeraziła. Robię zakupy, w budce obok siedzi ochroniarz. A z Legii wracają po meczu panowie. I zaczyna się: „Żyd, pedał, kurwa, nie powinieneś żyć, powinni cię zajebać!”. Przepychanka. Ochroniarz widząc to, zasłonił się tylko gazetą.

NEWSWEEK: Boi się pan wychodzić na ulicę?
MICHAŁ PIRÓG: Jeszcze tak źle nie jest. Dopóki jestem wśród znajomych, którzy akceptują mnie takiego, jakim jestem, Polska jest fantastycznym krajem. Ale oczywiście zdarzają się nawet w centrum stolicy, czyli w najbardziej tolerancyjnym miejscu, sytuacje nieciekawe. Byłem kiedyś świadkiem, jak w kebabie podchmielony klient zaczął wyzywać pracującego tam Araba od brudasów. Powiedziałem, że ma problem, bo jeden jest dla niego brudasem, drugi pedałem i Żydem, a jedynie on jest świetny. Tylko że to on jest głodny. Doszło do bójki. Od tego czasu jestem najbardziej lubianym Żydem w centrum Warszawy. Gdy była manifestacja w sprawie Palestyny i brałem w niej udział jako przedstawiciel gminy żydowskiej, a naprzeciwko mnie stali Arabowie, to po manifestacji poszliśmy razem na obiad. Nie wyobrażam sobie pójścia na obiad z panami w kominiarkach, którzy wygrażają wykładowcom na uniwersytecie, tylko dlatego, że myślą inaczej niż oni. (...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz