poniedziałek, 14 stycznia 2013

Szypuła: Związki partnerskie – test dla lewicy, test dla demokracji

Z Tomaszem Szypułą, działaczem Kampanii Przeciw Homofobii, rozmawia Katarzyna Kądziela. Dla Lewica24.pl fragment:

KK: Musimy zmienić politykę i prawo, żeby nie trzeba było chować się ze swoim szczęściem – zwykła mawiać Iza Jaruga – Nowacka o ustawowej legalizacji związków partnerskich. Niektórzy, i nie ukrywajmy tego – jest ich niemało, nadal uważają, że „związki” to tylko osobisty problem pewnych osób, które ekshibicjonistycznie epatują swoją intymnością. Dlaczego legalizacja związków partnerskich to problem polityczny, a nie obyczajowy czy wręcz kwestia „intymnych relacji” pomiędzy „dwoma lub dwiema lub dwojgiem”?

TS: To kwestia godnościowa. Każda obywatelka i każdy obywatel ma prawo, do takiej samej ochrony oferowanej przez państwo. W tym momencie dyskryminowane są pary jednopłciowe. W świetle prawa dwie kobiety będące w związku i mieszkające razem są dla siebie obce. W przypadku śmierci jednej, druga będzie w trzeciej grupie spadkowej (a przed nią – cała rodzina zmarłej, która przecież mogła się nie godzić na związek). Żyjąca partnerka nie będzie mogła nawet pochować zmarłej partnerki. W przypadku ciężkiej choroby, gdy jedna osoba jest nieprzytomna, jej lub jego partner nie może decydować o leczeniu. Państwo ma obowiązki wobec swoich homoseksualnych obywatelek i obywateli, którzy także płacą podatki.

KK: Od lat angażujesz się w prace nad przygotowaniem projektu ustawy o związkach partnerskich. Na najbliższym posiedzeniu sejmu odbędą się prawdopodobnie pierwsze czytania kilku różnych projektów tego dotyczących. Czym różnią się te projekty? Które z proponowanych rozwiązań są Twoim zdaniem lepsze i dlaczego?

TS: Jako przedstawicielowi Grupy Inicjatywnej ds. Związków Partnerskich najbliżej mi do „naszego”, przygotowanego wspólnie z SLD i Ruchem Palikota, projektu ustawy wzorowanej na francuskim PACS-ie. To rozwiązanie zarówno dla par różno-, jak i jednopłciowych, wedle którego partnerzy zawieraliby ze sobą coś w rodzaju umowy cywilnej. Każdy taki związek mógłby być trochę inny, zależnie od woli i potrzeb obojga partnerów. We Francji ten przepis się sprawdził i od 2010 r. zawieranych jest więcej PACS-ów niż małżeństw.

Najdalej mi do projektu Artura Dunina. To namiastka praw, a nakładane jest wiele obowiązków. Istnieje ryzyko, że pary będą niechętnie korzystały z tego przepisu. Ciekawe, że w opublikowanym dziś przez Gazetę Wyborczą badaniu TNS Polska 16 procent Polek i Polaków popiera małżeństwa homoseksualne (w ciągu 10 lat wzrost o 100 proc.), a 69 procent jest im przeciwnych. Oczywiście przeszkodą we wprowadzeniu małżeństw jednopłciowych w Polsce jest artykuł 18 polskiej Konstytucji i ciągle silna pozycja Kościoła katolickiego. Aby zrozumieć różnice pomiędzy trzema zgłoszonymi ustawami, zapraszam na stronę koalicji organizacji i grup nieformalnych Partnerstwa dla Związków http://partnerstwodlazwiazkow.pl/porownanie-ustaw/

KK: Wszystkie projekty dotyczą związków zarówno osób homo, jak i heteroseksualnych. W kilku państwach, gdzie sytuację prawną związków niemałżeńskich uregulowano już dawno temu, przyjęto różne rozwiązania. Jakie są plusy i minusy obu opcji?

TS. Ideałem jest równość małżeńska, czyli jedna instytucja małżeństwa cywilnego wspólna dla par różno- i jednopłciowych. Tak jest w 6 krajach UE - Holandii, Belgii, Hiszpanii, Szwecji, Portugalii i Danii. W wielu krajach UE są związki partnerskie dla par jednopłciowych, np. w Wielkiej Brytanii. Tylko Francja zdecydowała się na PACS-y.

Minusem małżeństwa jednopłciowego jest niemożliwa zmiana lub reinterpretacja artykuły 18 polskiej konstytucji. Nie znajdziemy 2/3 w Zgromadzeniu Narodowym. Związki partnerskie przez niektórych są nazywane namiastką małżeństwa, bo nie dają możliwości adopcji, a nawet opieki prawnej nad dzieckiem partnera/partnerski. Z kolei PACS-y wymagają pewnej wiedzy prawnej, bo co prawda część praw jest nadawana z urzędu, ale resztę zapisów takiej umowy będziemy mogli ustalać pomiędzy sobą, a to wymaga prawniczej wiedzy.

KK: A od determinacji lewicy?

TS: Nie ukrywamy, że temat związków partnerskich wyszedł od lewicy. To senator Maria Szyszkowska przygotowała pierwszy projekt ustawy w 2003 roku, to Izabela Jaruga - Nowacka jako jedyna odpowiedziała na zaproszenie Grupy Inicjatywnej ds. Związków Partnerskich i w marcu 2010 roku zorganizowała spotkanie całego klubu SLD pod przewodnictwem Grzegorza Napieralskiego z Grupą. Rozumiem, że lewica jest od 2005 r. w opozycji, ale to ona ma szansę być motorem przemian społecznych. Wiem, że "starzy" liderzy lewicy, tacy jak Leszek Miller, Włodzimierz Cimoszewicz, czy Józef Oleksy, nie mają przekonania w tej sprawie. I to jest test dla SLD, na ile jest otwarty na walkę z wykluczeniem i czy wyciągnął wnioski z błędów swoich rządów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz