czwartek, 31 stycznia 2013

Ciąg dalszy kłótni o związki partnerskie


Monika Płatek Feministka.org:W Sejmie i przestrzeni publicznej buczy i rzęzi jak zużyta płyta. Jest wyszeptane, wykrzyczane, z zachrypniętego gardła wyplute i wciąż na skróty, o tym, że: „art. 18 mówi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny i tylko on jest pod ochroną i opieką RP. I tylko taki jest możliwy, bo inne są jałowe, bezużyteczne bo nienastawione na prokreację”.

Z trudem tego słucham, ale czekam, czekam, już nawet mową ciała podpowiadam, że no dalej – przeczytajcie ten artykuł Konstytucji do końca…a tu nic, mur, pas graniczny, rów mentalny nie do przebycia. Tak jakby art. 18 Konstytucji RP rzeczywiście ograniczał się do jednej z definicji małżeństwa, a przecież tak nie jest! Co więcej, to się udziela i ludzie, a niektórzy nawet na facebooku, jak grypą, zaczynają zarażać się zaciukaniem na tekście art. 18 Konstytucji RP do przecinka i ani litery dalej.

Po kolei więc. Konstytucja stanowi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, znajduje się pod ochroną i opieką Konstytucji RP. Nie wynika z tego, że nie jest możliwe małżeństwo jako związek kobiety z kobietą, czy małżeństwo jako związek mężczyzny z mężczyzną. Tyle, że wówczas to, co nazywa się małżeństwem w przypadku par jednopłciowych nie byłoby pod opieką i ochroną RP. To oznaczałoby konstytucyjne uznanie dla praktyk dyskryminujących. I rzeczywiście w Argentynie, Belgii, Islandii, w Kanadzie, Holandii, Danii, Norwegii, Szwecji, Portugalii, Hiszpanii tak właśnie uznano i wprowadzono małżeństwa także dla par jednopłciowych. Nasz ustrojodawca tymczasem tak napisał Konstytucję, aby małżeństwa par jednopłciowych wykluczyć. Małżeństwa, ale nie cywilnoprawne związki partnerskie, bo takie rozwiązanie byłoby dyskryminujące.

Ustrojodawca może dla pewnych sytuacji przewidzieć formę i nazwę szczególną. Musi jednak przy tym zachować związek rozsądnej proporcjonalności między celami do których dąży, a zastosowanymi środkami. Nie może dyskryminować osób w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Życie prywatne jest polityczne, życie prywatne ma związek z gospodarką i jest elementem życia społecznego. Miłość, wsparcie, więź, wzajemna troska wpływa na jakość życia społecznego. Kalectwo emocjonalne tych, których związki z wyboru lub z konieczności pozamałżeńskie dziwią nie jest dobrym argumentem za tolerowaniem pogardy i dyskryminacji ludzi. Zakaz dyskryminacji obowiązuje z jakiejkolwiek przyczyny, a więc także ze względu na orientację płciową czy transseksualizm i dotyczy także, zgodnie z art. 18 Konstytucji RP, prawa do rodziny.

Nie jest związek par jednopłciowych uznawany za małżeństwo, ale to nie wyklucza związków partnerskich. Ten sam bowiem art. 18 Konstytucji RP, stanowi, po przecinku, gdy kończy z małżeństwem, o ochronie i opiece, którą objęta jest rodzina. I tu właśnie, w samym tekście Konstytucji, w art. 18 jest miejsce na związki partnerskie.

A gdyby ustrojodawca przewidywał i godził się w art. 18 Konstytucji RP na dyskryminację osób ze względu na ich orientację seksualną? Wówczas cały art. 18 Konstytucji stałby się niekonstytucyjny, bo sprzeczny z art. 32 Konstytucji RP, który zakazuje dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny.

Ludzie stają się rodziną przez związek w jaki ze sobą wchodzą. Gdyby ustrojodawca chciał postawić znak równości między rodziną i małżeństwem, nie dopisywałby po przecinku rodziny, bo to nie miałoby sensu.

Przeciwnicy związków partnerskich mówią, że zagrażają one rodzinie. Nie może jednak, zagrażać rodzinie to, co ją konstytuuje i tworzy. Rodzina jest pojęciem szerszym od małżeństwa. Obejmuje zarówno związki partnerskie, jak i związki małżeńskie.

Przeciwnicy związków partnerskich twierdzą, że te są zbyteczne bo heteryki, geje, lesbijki mają już wszystko to, co mają małżonkowie. Skoro tak, i pomijając „drobiazg”, że pary heteroseksualne mogą wstąpić w związek małżeński, czego odmawia się parom lesbijskim i homoseksualnym, to skoro wszystko już mają, to najwyższy czas to uporządkować w jednej ustawie. I skoro tak, to argument, że związki tego typu niszczą małżeństwo jest oczywiście fałszywy.

Definicji „rodziny” nie podaje ani Konstytucja, ani nawet kodeks rodzinny. Robi to natomiast np. Ustawa o pomocy społecznej i tam oczywiście pojęcie rodziny obejmuje także związki jednopłciowe.

Gdyby ktoś miał z tym problemy to przypominam, że Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Kozak przeciwko Polsce, a ostatnio i Sąd Najwyższy jednoznacznie potwierdzili, że osoby najbliższe to osoby pozostające razem we wspólnym pożyciu jak małżonkowie, bez względu na ich płeć i orientację seksualną oraz, że dotyczy to zarówno par heteroseksualnych jak i lesbijskich i homoseksualnych.

Oddzielnie także i jeszcze dalej po przecinku, identyczną opieką i ochroną objęte jest macierzyństwo i rodzicielstwo.

I znów, gdyby Ustrojodawca chciał postawić znak równości między małżeństwem, rodzicielstwem i macierzyństwem nie pisałby po przecinku o opiece i ochronie jaką objęte jest rodzicielstwo i macierzyństwo. Ustrojodawca wiedział, że dzieci rodzą się w różnych okolicznościach zarówno osobom hetero jak i homoseksualnym. Nie ograniczał małżeństwa do prokreacji, ani nie czynił różnicy w sytuacji prawnej dzieci zrodzonych w takim lub innym związku lub bez związku. Nakazał właśnie w art. 18 Konstytucji RP takie uregulowanie sytuacji par bez względu na płeć, by nie były w stworzonej rodzinie, w macierzyństwie i rodzicielstwie dyskryminowane.

Tak więc nie przez przypadek art. 18 Konstytucji czytany jest w naderwanej, wyrwanej i nadszarpniętej mocno wersji. Nie przez przypadek tekst art. 18 Konstytucji się cenzuruje i przekręca ucinając to wszystko co ujawnia próbę przyklepania dyskryminacji pod tytułem, że zmusza nas do tego Konstytucja. Dodatkowo te same osoby czyniąc zamach na jedno z podstawowych praw człowieka, prawo do założenia rodziny starają się przeflancować to nazywając zamach na podstawowe prawo człowieka – światopoglądem i wycinają z przemówień i oświadczeń pełen tekst art. 18 Konstytucji. Tyle, że to na odległość cuchnie manipulacją i nic nie pomoże, ani podpieranie się tradycją, ani kościołem, by widzieć, że to nie Konstytucja RP stoi na przeszkodzie ustawom o związkach partnerskich.

Załóżmy, że żyję w nieformalnym związku z Anią. W placówce medycznej mogę wprawdzie złożyć oświadczenie, na podstawie którego Ania będzie mogła odbierać moje wyniki badań (np. krwi czy mammografii). Nie ma też problemu, by odwiedzała mnie w szpitalu, jeśli muszę tam zostać. Mogę napisać tzw. oświadczenie woli (nawet bez notariusza), w którym wyrażę wolę, by mogła mnie odwiedzać i uzyskiwać informacje o moim stanie, nawet jeśli jestem nieprzytomna.

Czy lekarz będzie respektował taki dokument, nie jest już jednak oczywiste. - To zależy od nastawienia personelu medycznego - mówi Sławomir Wodzyński z akcji "Miłość nie wyklucza".

- Sprawy zdrowotne to właściwie jedyna dziedzina, którą jako tako da się załatwić na drodze notarialnej - mówi Wodzyński. - Z kwestiami finansowymi jest znacznie gorzej.

Dziś nie ma możliwości wspólnego opodatkowania partnerów, nawet jeśli prowadzą wspólne gospodarstwo domowe od dziesiątków lat.

Jeśli np. zdecydowałybyśmy, że ja pracuję, a Ania prowadzi dom, nie mogłabym jej wpisać do mojego ubezpieczenia ZUS. W razie choroby Ani nie mogę wziąć zwolnienia, aby się nią opiekować....
(Całość na Gazeta Wyborcza)

Na Temat.pl: W Hiszpanii wierzących katolików jest 73 procent, a w wyborach w 2004 roku wygrali socjaliści pod wodzą Jose Luisa Zapatero. Państwo kompleksowo uregulowało wtedy kwestie in vitro. W większości prowincji legalne są też związki partnerskie (od 1998 roku). – Te zmiany w prawie to wynik słabnącej roli Kościoła, co jest niejako karą za bratanie się z reżimem generała Franco – ocenia Ignacio Temino Martinez, korespondent w Polsce hiszpańskiej agencji EFE. – Poza tym nasz katolicyzm jest bardzo silny obrzędowo, ale jeśli chodzi o przestrzeganie zasad wiary, to jest już gorzej. Jednak kiedy lewica Zapatero wprowadzała związki partnerskie, łącznie z prawem do adopcji dzieci przez homoseksualistów, na ulicach były masowe protesty. Lewica była bardzo pewna swojej większości w parlamencie i uchwaliła nowe prawo – relacjonuje.

Zdaniem Hiszpana taka droga czeka też Polskę. – U was też wszystko będzie się zmieniało, bo taka jest ogólnoeuropejska tendencja. Za pięć czy dziesięć lat będziecie w tym samym miejscu, co Hiszpania. Pamiętam, że gdy przyjechałem do Polski była gorąca dyskusja wokół zakazania Parady Równości, teraz nie tylko nie ma o tym mowy, ale odbywa się ogólnoeuropejska parada. Niedługo przyjdą za tym kolejne kroki – ocenia korespondent EFE.

Za awangardę liberalizmu obyczajowego uchodzi Francja. Tam in vitro określa ustawa z 2004 roku, ale na przykład diagnostyka embrionów i ich selekcja są legalne już od 1994 roku. W 1999 roku zgodzono się też na zawieranie związków partnerskich. Teraz krajem targa burzliwa dyskusja nad legalizacją jednopłciowych związków partnerskich i przyznaniem im prawa do adoptowania dzieci. – Francja jest mocno podzielona. Zwolennicy tradycyjnego modelu rodziny są niemal tak liczni jak orędownicy zmian proponowanych przez rząd i prezydenta – mówi Grzegorz Dobiecki, były korespondent w Paryżu, dziś prowadzący "To był dzień na świecie" w Polsat News. – Wydaje się, że socjaliści przeforsują swoje propozycję, choć "przeforsują" dobrze oddaje jak ciężki to będzie bój. Prawica już zapowiedziała maraton poprawek i zapewne dwa tygodnie zaplanowane na tę debatę zostaną szczelnie wypełnione – przewiduje dziennikarz.

Jednak francuscy posłowie są znacznie bardziej zdyscyplinowani niż politycy w Sejmie. – W tej chwili zaledwie pięciu socjalistów zadeklarowało, że będzie przeciwko propozycji swojego prezydenta. Jednak podziały w społeczeństwie są większe. Większość jest przeciwko zgodzie na adopcję, bo to narusza wartości, a już niewiele ich we Francji zostało. Za to jest zgoda na legalizację związków partnerskich jednej płci, bo to po prostu zalegalizowanie stanu faktycznego – mówi Dobiecki. – Na ostatnich demonstracjach przeciwników zmian było według różnych szacunków od 300 do nawet 800 tysięcy osób, zwolennicy zgromadzili niewiele mniej. Jednak niezależnie od liczb widać, że to budzi emocje – ocenia dziennikarz.

Jego zdaniem nie ma szans na szybką zmianę stanowiska. – Na razie nie widzę szans na zmianę prawa, bo fakty, czyli głosowanie, mówią same za siebie. Poza tym proszę pamiętać, że od sześciu lat nie wdrożyliśmy unijnej dyrektywy w sprawie in vitro i już za dwa miesiące grożą nam poważne konsekwencje. Jest sporo kwestii, które należałoby uregulować, ale nie ma politycznej woli ku temu – zauważa prof. Markowski. Duże znaczenie ma tutaj silna pozycja Kościoła. – To wciąż realna siła, która nie odpowiada praktycznie za nich i przed nikim, a mocno zabiega o swoje interesy. Konserwatyści z PO są na poziomie lokalnym mocno związani z biskupami i wierzą, że bez ich poparcia nie zdobędą mandatu w kolejnych wyborach – wyjaśnia socjolog.

Ewa Łętowska: "Jest oczywiste, że w Artykule 18. nie ma wzmianki ani o konkubinatach, ani o małżeństwach jednopłciowych, ani o żadnych innych formach związków partnerskich. Ale z tego, że Konstytucja nie wzmiankuje o konkubinatach, nie wynika, że konkubinatów zakazuje. Trzeba dopiero dowieść, oprzeć na jakimś rozumowaniu, że związki partnerskie czy konkubinaty są wrogie małżeństwu kobiety i mężczyzny, że ich legalizacja małżeństwu kobiety i mężczyzny zagraża." Krytyka Polityczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz