niedziela, 23 grudnia 2012

Dunin: Proste życie polskiego geja


Gej, lesbijka czy biseksulista mają do wyboru kilka strategii, żadna jednak nie czyni ich życia bezproblemowym. Co różni polską i szwedzką powieść z bratem gejem w roli głównej?

Gej, jeśli nie jest jedynakiem, jest czyimś bratem. I właśnie trafiły mi się dwie powieści z bratem gejem w roli głównej. Polska i szwedzka. Jedna lepiej napisana (szwedzka), druga za to z niezwykle wartką akcją. Obydwie właściwie młodzieżowe, takie dla starszych i młodszych. Zobaczmy, co je różni.

Gej, lesbijka czy biseksulista mają do wyboru kilka strategii, żadna jednak nie czyni ich egzystencji bezproblemową. Może się skutecznie ukrywać, jednocześnie oszukując otoczenie co do swojej prawdziwej tożsamości, pozwalając żywić fałszywe wyobrażenia na swój temat, a więc wchodząc też w fałszywe relacje. Może to być jawna tajemnica, gdzie właściwie wszyscy wszystko wiedzą, ale o tym się nie mówi, cała sfera życia, o której ludzie niekiedy rozmawiają, zostaje wykluczona z otwartej komunikacji. I wreszcie coming out. A właściwie nieustanna konieczność outownia się w każdej nowej sytuacji, żeby zapobiec błędnym wyobrażeniom na swój temat. To z kolei wymaga składania deklaracji, których od nikogo innego się nie wymaga. Może to skłaniać też do zamykania się w „branżowym” getcie, albo przynajmniej środowisku, w którym niczego nie trzeba wyjaśniać. Oczywiście jest to pewne kontinuum i konglomerat możliwych postaw, do których kluczem zawsze jest jednak tajemnica. W heteronormatywnych społeczeństwach coming out jest jej wyjawieniem, przed tymi, którzy tajemnic nie mają. I zaletą powieści Lindquista jest wrażliwość na złożoność sytuacji osób homoseksualnych.

Dydaktyzm polskiej powieści i proste recepty w kwestii homofobii może są tutaj wciąż potrzebne, ale w ten sposób wszelkie subtelniejsze aspekty nikną. Za problemy osób o nienormatywnej tożsamości odpowiada prawica, Kościół, uprzedzenia mącące ludziom w głowach. Ogólnie – oni. My – światli i tolerancyjni zwolennicy praw człowieka – nie mamy z tym nic wspólnego. Koniec gry jest po to, żebyśmy się dobrze poczuli. Natomiast Mój brat... może skłonić do refleksji również tych, którzy już stoją po właściwej stronie.

Całość na Krytyka Polityczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz