poniedziałek, 16 stycznia 2012

Tygodnik Polityka: Homoseksualne matki Mamy - lesmamy

Polityka

Archiwalny artykuł. Homorodziny w Polsce istnieją. Najwięcej takich, gdzie dwie lesbijki wychowują biologiczne dzieci jednej z nich. Takie sytuacje zdarzały się od lat, ale zawsze trzymane były w tajemnicy. Dziś pojawiają się pionierki, które chcą o tym rozmawiać: z własnymi dziećmi, rodziną, bliskim otoczeniem, a nawet publicznie, choć zazwyczaj anonimowo.

Pragnienie to po prostu się pojawiło i towarzyszy mi właściwie cały czas. To głęboki zew, który nie poddaje się racjonalnej obróbce. Wiem, jakie to trudne. Wiem, że jest ciężko. Ale cała ta wiedza nie wpływa na pragnienie. Dziecko śni mi się w nocy. Tęsknię za nim. Czasem myślę sobie, że przecież mam takie wygodne, spokojne życie. Czy nie mogłoby tak pozostać? Ale pragnienie powraca. Nie ma dnia, żebym nie myślała o dziecku” – wyznaje jedna z bohaterek świeżo wydanej książki „Kiedy kobieta kocha kobietę” autorstwa Alicji Długołęckiej, Agaty Engel-Bernatowicz, Agnieszki Kramm i Agnieszki Weseli. Z badań, na które się powołują, wynika, że pragnienie rodzicielstwa u kobiet homoseksualnych niczym się nie różni od pragnienia heteroseksualistek. A kobieta, która chce mieć dziecko, nie będzie wczytywać się w badania opinii publicznej lub pytać o społeczną akceptację. Po prostu je urodzi. Macierzyństwo lesbijek to fakt, także w polskiej rzeczywistości. Według raportu stowarzyszenia Lambda, homoseksualnych par, które wspólnie wychowują dzieci, jest u nas około 15 tys. W USA już około miliona i to według najbardziej ostrożnych szacunków. 

Najczęściej to dwie kobiety wychowują dzieci jednej z nich, urodzone w poprzednim związku z mężczyzną. Ale są i takie, gdzie ojcem dzieci jest zaprzyjaźniony gej. Coraz popularniejsza staje się także metoda in vitro, choć tu barierę stanowią koszty. Dwóch gejów wychowujących dzieci to raczej wyjątkowa sytuacja. Po rozwodzie sądy najczęściej przyznają prawo do opieki nad dzieckiem matce. In vitro otwiera drogę do macierzyństwa wyłącznie kobietom, a adopcja, nawet w najbardziej liberalnych krajach, to zjawisko stosunkowo nowe.
(.....)

Z badań amerykańskich, cytowanych przez Przemysława Tomalskiego w pracy „Nietypowe rodziny”, wynika z kolei, że subiektywnie dzieci lesbijek lepiej oceniają relację z partnerką matki niż dzieci rozwiedzionych kobiet heteroseksualnych z ich nowym partnerem. Ponad 30 proc. badanych traktowało partnerkę matki jako drugiego rodzica, nie zaś wyłącznie jako jej nową towarzyszkę. Nie znaczy to, że zastępuje ona ojca. Po prostu staje się nową postacią w rodzinnej konstelacji. Jednak ze wszystkich postaci tej rodzinnej relacji to właśnie ta druga, mama – nie mama, miewa największe problemy z tożsamością. „Czy powinnam czuć się mamą? Na razie czuję się zaadoptowana. Nie adoptowane dziecko, tylko... no właśnie. Siostra, matka, przyjaciółka, ciotka? Mama, bo partnerka, żona, kobieta Mamy Numer Jeden. Siostra, bo wiekowo mniej więcej w połowie między Mamą Numer Jeden a dziećmi. Dzieciaki mówią: mamusiu; częściej córka. Jednak chłopiec też był dumny, gdy go jakiś obcy dziadek wziął za mojego syna. Ale czy one faktycznie tak czują? Czy może bawi ich określanie mnie mianem Mamy Numer Dwa, bo jest to nieco egzotyczne” – wyznaje Majka na portalu Kobiety Kobietom.

W lesrodzinach kwestia biologicznego pokrewieństwa tylko z jedną kobietą staje się potencjalnym źródłem napięć i konfliktów. Bywa, że ta druga czuje się mniej pewnie w swojej roli.

W Polsce w stereotypowej opinii homoseksualizm i rodzicielstwo się wykluczają. Nawet ci, którzy nie odczuwają wrogości do odmiennej orientacji seksualnej i traktują ją z akceptacją, zgłaszają wątpliwości, czy należy mieszać do tego dzieci. Czy aby zrealizować własne, rodzicielskie pragnienia, nie naraża się ich na trwałą odmienność i zaburzony świat emocji? Jakie będą ich zachowania seksualne w przyszłości? Czy brak męskiego wzorca w rodzinie tworzonej przez dwie kobiety nie utrudni potem budowania własnych związków? Czy dzieci nie odziedziczą orientacji seksualnej? Jak poradzą sobie z ostracyzmem i wrogością nietolerancyjnego otoczenia? Albo z życiem w poczuciu wiecznej tajemnicy i tabu otaczającego ich rodzinę?

Na świecie badania nad dziećmi wychowującymi się w homoseksualnych rodzinach prowadzone są od połowy lat 70. XX w. Niektóre z nich trwały przez wiele lat, tak, by można było obserwować ich rozwój aż po dorosłość. W książce „Nietypowe rodziny” Przemysław Tomalski zebrał je niemal wszystkie i prześledził trzy największe obawy, jakie towarzyszą wychowaniu dzieci w homorodzinach.

Pierwsza dotyczy orientacji; że dzieci gejów i lesbijek będą homoseksualne. Nie ma ona żadnych podstaw w materiale empirycznym. Procent homoseksualistów wśród dzieci z homorodzin jest statystycznie taki sam jak w całej populacji. We wszystkich badaniach stwierdzono brak różnic z grupą kontrolną. „Jeśli rzeczywiście dzieci rodziców homoseksualnych miałyby mieć w większości orientację homoseksualną, to dlaczego większość homoseksualistów rodzi się i wychowuje w rodzinach heteroseksualnych?” – pyta Tomalski. W Polsce, gdzie homoseksualizm nagminnie mylony jest z pedofilią, dochodzi do tego obawa o molestowanie seksualne. Prawdopodobieństwo, że do niego dojdzie, jest minimalne. Do nadużyć częściej dochodzi w rodzinach heteroseksualnych. Statystycznie największe zagrożenie dla dziecka stanowią mężczyźni z najbliższej rodziny i konkubenci matek.

Druga obawa dotyczy trudności w relacjach z otoczeniem, zwłaszcza z rówieśnikami, i niebezpieczeństwa stygmatyzacji. Jak pisze Tomalski, w żadnym z badań nie wykazano, że dzieci homoseksualistów mają problemy z niedostosowaniem się do norm społecznych. Prace o charakterze jakościowym wykazują jednak, że dzieci lesbijek i gejów bywają narażone na gorsze traktowanie. Część określała swoje relacje z rówieśnikami jako „problematyczne” i obawiała się ich reakcji. Ale żaden z uczestników badania nie zgłosił rzeczywistych przypadków znęcania się czy prześladowania. Są to więc raczej lęki niż fakty.

Wreszcie trzecia obawa, że rozwój emocjonalny dzieci z homorodzin jest zaburzony i w przyszłości będą one miały kłopoty z tworzeniem związków. Tu także zdecydowana większość badań wykazała brak różnic z grupą kontrolną. Co więcej, w jednym z badań (Golombak, Spencer, Rutter) analiza objawów psychiatrycznych, przeprowadzona przez specjalistę nieświadomego charakteru badanych grup, wykazała, że więcej symptomów psychiatrycznych wykazywały dzieci rozwiedzionych matek hetero niż te z homorodzin. Dzieci wychowywane przez gejów i lesbijki nie miały większych kłopotów z poczuciem własnej wartości, nie różnią się od rówieśników, jeśli chodzi o czas rozpoczęcia współżycia seksualnego. Natomiast synowie i córki lesbijek określali swoje matki jako bardziej otwarte i gotowe do rozmowy na temat edukacji seksualnej. Przeprowadzone do tej pory badania wskazywałyby więc, że orientacja rodziców nie ma wpływu na emocjonalny i psychiczny rozwój dziecka, a dzieci z homozwiązków nie różnią się specjalnie od rówieśników. Dla dziecka ważniejszy jest fakt, że posiada dwoje kochających się rodziców, niż to, że są oni tej samej płci. Według badań przeprowadzonych w Belgii, którym poddano nastolatki wychowywane w lesrodzinach, nie mają one poczucia, że brakuje im ojca, a rodzina z dwiema matkami jest niepełna. 87 proc. z nich miało świadomość orientacji matki i tego, co naprawdę łączy ją z partnerką.

Zagrożenie dla dzieci zazwyczaj przychodzi z zewnątrz. To, co najbardziej może im zaszkodzić, to uprzedzenia, stereotypy, nietolerancja, homofobia. Jak pisze Agnieszka Kramm, psycholożka i psychoterapeutka, w książce „Kiedy kobieta kocha kobietę”, „dla dziecka sytuacja tak długo jest naturalna, jak długo jest mu w danym układzie dobrze, jest zadbane i kochane, otoczone opieką, wychowywane w domu, w którym panuje harmonia i wzajemny szacunek. Przyjmuje ono rzeczywistość zastaną z całym dobrodziejstwem, nie rozważa, co jest słuszne i właściwe. Do czasu, gdy ktoś z zewnątrz nie będzie próbował mu uświadomić, że jest dziwne, inne, nienormalne”. W Polsce, gdzie poziom nietolerancji jest wyższy niż w krajach zachodnich, jest to niestety sytuacja prawdopodobna. Dlatego pytanie, na ile europejskie i amerykańskie badania przekładają się na sytuację w naszym kraju, pozostaje otwarte. Trzeba jednak przyjąć do wiadomości, że także u nas dzieci żyją i wychowują się w jednopłciowych związkach. Nie chodzi tu o dyskusję nad prawem do adopcji. Ta jest co najwyżej kwestią odległej przyszłości. Samo środowisko osób homoseksualnych też niespecjalnie do niej dąży. Według nich najpilniejsza jest sprawa uregulowania sytuacji prawnej opiekunów dzieci, które już dziś żyją w homorodzinach. W razie śmierci biologicznego rodzica mogą trafić do domu dziecka.

Całość na Tygodnik Polityka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz