niedziela, 27 listopada 2011

Klub GiL

Klub GiL otwarta grupa przyjaciół, których łączą wspólne pasje. Każdy z nich zapewne nazwie to inaczej - górołazęgą, turystyką, aktywnym spędzaniem wolnego czasu, sportem, obcowaniem z przyrodą. Dla jednych wyjazdy są wyciszeniem i ucieczką od codziennego zgiełku, dla innych wspaniałą przygodą, dla jeszcze innych regularną porcją adrenaliny. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

 Klub powstał z myślą o środowisku LGBT. Nie jest to jednak najbardziej istotna sprawa na "naszych" wyjazdach, ani ścisłe kryterium. Zapraszają wszystkich otwartych i życzliwych ludzi - najważniejsze, byśmy czuli się swobodnie w swoim gronie. Ich wyjazdy to również alternatywny w stosunku do pubów, dyskotek i internetowych czatów sposób nawiązywania znajomości, jak i świetna okazja do bezpośredniej dyskusji.

 Powstał klub kilkanaście lat temu od wspólnych pasji i fascynacji wędrówką uczestników. Dziś Klub GiL – Gilowicze przede wszystkim to grupa ludzi, których radość życia wyraża się poprzez wspólną marszrutę, kontakt z przyrodą i osiąganie szczytów zarówno tych górskich, jak i własnych możliwości.

Każdego kolejnego roku spotykają się znów i znów na szlaka, spływie czy narciarskim stoku. Jest to czas, aby naładować akumulatory spokoju, nacieszyć się widokami i wzajemną obecnością. Wędrują wytrwale ze słońcem i z deszczem, lecz niezmiennie towarzyszy ich pogoda ducha. Są więc jak widać prawie stale w ruchu – lecz to nie przymus a potrzeba przede wszystkim i chęć. Przemierzane trasy nie obfitują zazwyczaj w luksusy, choć oczywiście „ekstremistami” też nie są i do survivalu wciąż ich daleko.  Nie o to wszak chodzi. Nie chcą obcować z naturą ograniczeni narzuconą perspektywą.

Wybierają ścieżki nie zawsze proste, lecz dzięki temu nie tracą radości przeżycia, jaką daje możliwość realizowania siebie i bycia sobą. We współczesnym świecie łatwo poddać się wszechobecnej nazwijmy „łatwości”, która najlepiej wyraża tak często spotykane pytanie: ale po co? Łatwiej bowiem niewątpliwie zasiąść przed telewizorem i dzięki tej czy innym namiastkom prawdziwego życia przekonywać siebie, że jest OK. Łatwiej powiedzieć sobie: to nie dla mnie, niż spróbować zmierzyć się z tym, co tak łatwo właśnie odsuwamy od siebie – z działaniem.

Jeśli nie są wam obce te słowa, nie potrzeba do snu puchowej pierzynki i ogniska zapach w życzliwej nosicie pamięci, to z pewnością będzie się dobrze czuć w tym gronie!

Więcej informacji na klubgil.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz