czwartek, 7 lipca 2011

Biedroń: W Zielonej Górze mieszka 10 tys. gejów

Gazeta Wyborcza Zielona Góra:: Geje i lesbijki są wszędzie. To może być twój kolega z ławki, pani z osiedlowego sklepu, wujek. Tożsamość ma się raz na całe życie. Pozwólmy im być sobą - apelował Robert Biedroń na Festiwalu Tęczowa Góra w Zielonej Górze

Zielonogórski oddział Kampanii Przeciw Homofobii zaprosił Roberta Biedronia, polityka związanego z lewicą, autora książek o gejach i lesbijkach, współzałożyciela Kampanii Przeciw Homofobii. Biedroń opowiadał o swoim coming-out i przekonywał, dlaczego jest za adopcją dzieci przez pary homoseksualne. Optował, by pedagodzy i nauczyciele rozmawiali o odmienności seksualnej w szkołach w taki sposób, by uczniowie nie odbierali jej jako chorobę . - Nie rodzimy się przecież nietolerancyjni. Nasze poglądy i spojrzenia nabywamy w procesie socjalizacji. Marzy mi się szkoła bez stereotypów, uprzedzeń, nienawiści. Chcę widzieć świat tęczowo, a nie czarno-biało - mówił Biedroń.

Po co absorbować głowy młodych ludzi dyskusjami o gejach i lesbijkach?

Bo geje i lesbijki potrzebują wsparcia, akceptacji i tolerancji. A oni są wszędzie. Statystyki pokazują, że odmienną orientację seksualną ma od 2-10 proc. społeczeństwa. Mówimy więc o blisko 2 mln Polaków! Ludzie myślą: a tam, w moim otoczeniu nie ma żadnych gejów ani lesbijek. Więc problemu nie ma. Tymczasem problem istnieje, bo w każdej szkole, każdej klasie jest gej i lesbijka. Czy tego chcecie czy nie, są wszędzie. Nie uda nam się zafałszować rzeczywistości. To może być pani z osiedlowego sklepu, kolega z ławki, twój wujek albo ciocia. Oni żyją wśród nas, także w Zielonej Górze.

Skąd pan wie?

Trochę jeżdżę po Polsce, swoje widziałem. Ostatnio po spotkaniu z młodzieżą w Kędzierzynie Koźlu odebrałem maile od trzech uczniów. Czytałem w nich: ,,Panie Robercie, kiedy mówił pan o nieujawnionych gejach i lesbijkach, to mówił pan o mnie. Po raz pierwszy usłyszałem coś o sobie, przekonałem się, że nie jestem sam'. Na spotkaniu nie odważyli się tego powiedzieć.

Dlaczego często nie dają nam szansy poznać prawdy o sobie?

Bo my, jako społeczeństwo, zmuszamy ich do życia w ukryciu. I to jest największe okrucieństwo, jakie możemy tym ludziom zrobić. Każdy ma prawo do szczęścia. Wracając do statystyk, w Zielonej Górze mieszka ok. 10 tys. gejów i lesbijek. A zapyta pani na ulicy kogokolwiek, czy zna taką osobę, odpowiedzą, że nie.

Czyli co, wszyscy jesteśmy homofobami?

Poniekąd. Tak wyrastamy, na takich kształtuje nas proces socjalizacji. Nikt się przecież nie rodzi z wszczepioną nienawiścią, nietolerancją. Tkwimy w stereotypach, że geje noszą koszule w kwiaty, że są zboczeńcami. O, przytoczę pewien przykład. Niedawno byłem na spotkaniu w Poznaniu i nauczycielka jednego z bardziej prestiżowych gimnazjów wstała i wykrzyczała: ja uczę u siebie różnorodności! Byłem ciekaw, jak to robi. Okazało się, że pokazuje uczniom rysunki. Jeden przedstawia Chińczyka w czapce na polu ryżowym, na innym jest pejsaty Żyd. Wolałem nie pytać, jak pokazała geja. To jest nauka o różnorodności? To jest właśnie to, co generuje stereotypowe myślenie. Sam wyrastałem w nietolerancyjnym otoczeniu. Gdyby mnie pani zapytała 20 lat temu, jaki jest mój stosunek do adopcji dzieci przez pary homoseksualne, odpowiedziałbym ,,nigdy w życiu!'.

Dziś nie widzi pan w tym nic dziwnego.

Oczywiście, że nie. Geje i lesbijski powinni mieć prawo do wychowywania dzieci. I żeby było jasne, oni wychowują w Polsce dzieci. Przyznał się do tego znany aktor Michał Sieczkowski. Obwieścił, że wychowuje syna. Nie jesteśmy w stanie im tego zabronić. Zróbmy wszystko dla dobra tych dzieci, żeby żyło im się jak najlepiej. Zabezpieczmy im przyszłość. Lepiej, żeby męczyły się w domach dziecka?

Tu odzywa się strona przeciwna: pokrzywiona psychika dziecka, potrzeba bycia z matką, dziecko wyrośnie na geja...

To bzdury! Nie ma żadnych badań, które by to potwierdzały. Są za to statystyki. Blisko 25 proc. dzieci w Polsce dorasta w rodzinach niepełnych, patologicznych. Potrzeba bycia z matką? Nie ma czegoś takiego. Jeśli dziecko wychowuje dwóch mężczyzn, to ono może jedynie odczuwać potrzebę bycia z którymś z nich. Badania pokazują też, że orientacja seksualna nie jest nabyta. Proszę bardzo, ja pochodzę z rodziny hetero i wyrosłem na geja. I to takiej rodziny, w której bałem się wyjawić prawdę, bo ojciec nie tolerował, jak mówił, ,,pedałów'.

Ale wreszcie się pan odważył. I jak? Lepiej?

Zdecydowanie. Mamy przecież tylko jedno życie. Namawiam do bycia sobą. Gdy będziemy coś ukrywać, nigdy nie będziemy żyli pełnią życia. Żeby być szczęśliwym, trzeba żyć zgodnie ze swoją tożsamością. Pamiętam ten koszmarny okres przed coming-outem. Kiedy rozmawiałem z kolegami i koleżankami, musiałem zmieniać końcówki, mówiąc o moim partnerze. Musiałem się ciągle kontrolować. Udawałem przed rodzicami i znajomymi, że mam dziewczynę. To było straszne. Oczywiście, zawsze znajdą się ludzie, którzy rzucą we mnie kamieniem, wyzwą od ,,pedała' i ,,cioty'. Dziś to najmodniejsze obelgi.

Lepiej znieść taki kamień, niż ukrywać swoją tożsamość?

Jasne. Cena jest wysoka, ale to jest cena za bycie sobą. Warto ją zapłacić. Dlatego namawiam do opowiadania o odmienności homoseksualnej w szkołach. Kiedy jechałem do Zielonej Góry, towarzyszyła mi wycieczka szkolna. Chłopcy bez przerwy wyzywali się od ,,pedałów' i ,,ciot'. Co na to nauczyciel? Nic! Zero reakcji. Takie podejście do gejów i lesbijek po prostu już się przyjęło, utarło. Trzeba to zmienić, a można to zrobić w bardzo prosty sposób.

Jaki?

Wprowadzając temat odmienności seksualnej do poszczególnych przedmiotów. Dlaczego na języku polskim nie mówi się o tym, że Maria Konopnicka czy Maria Dąbrowska były lesbijkami? Albo że Iwaszkiewicz był gejem? Dlaczego nie pokazywać miłości homoseksualnej, skoro tak dużo mówimy o miłości heteroseksualnej, o Mickiewiczu, Chopinie? Przecież to integralna część naszej kultury, naszego dorobku. Dlaczego na matematyce nie można, obok zadań o Jasiu i Małgosi, którzy kupują jabłka, umieścić przykładu o Jasiu i Karolu. To sprawi, że dla uczniów homoseksualizm będzie czymś naturalnym, przestanie kojarzyć się z chorobą.

Moja kuzynka studiowała na niemieckim uniwersytecie. Jakież było jej zdziwienie, kiedy pewnego dnia poszła sprawdzić na tablicy ogłoszeń imprezy zaplanowane przez uczelnię. Przeczytała: środa, dyskoteka dla gejów i lesbijek. Daleko, by nasze uniwersytety też organizowały takie wydarzenia?

To pytanie do rektorów (śmiech). Ale z moich obserwacji, w świecie uniwersytetów dużo się zmienia. Uczelnie stają się bardziej liberalne. Studenci sami prowokują takie dyskusje, zakładają koła. Jestem przekonany, że Uniwersytet Zielonogórski też będzie się zmieniał w tym kierunku. Macie przecież wspaniałego pedagoga, prof. Zbigniewa Izdebskiego, który jest skarbnicą wiedzy na temat osób LGBT. Warto wykorzystać ten potencjał i zbudować wokół profesora jakieś zaplecze, które będzie wspierało tą tematykę. Myślę, że prędzej czy później to nastąpi. Im więcej różnorodności, zwłaszcza na uczelni, tym lepiej. Będą się ścierały różne poglądy, będziemy się poznawać nawzajem, uczyć się czegoś od siebie. Praktyka pokazuje, że społeczeństwa, które stawiają na różnorodność, tolerancję i otwartość, są nie tylko bogatsze kulturowo, ale też bogatsze ekonomicznie. Bo nikogo nie wykluczają, bo nie pozwalają sobie na to, żeby jakaś grupa była wykluczona z tego powodu, że ma inny kolor skóry czy odmienną orientację seksualną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz